wtorek, 23 czerwca 2015

KOSMETYCZNE HITY I KITY I. Średnia półka- co warto przytulić, a co omijać szerokim łukiem?


piękna pani: L'Oreal
W pierwszej części przewodnika po zakamarkach mojej kosmetyczki płaczu zajmiemy się cenus pospolitus, czyli ŚREDNIĄ  KLASĄ PRACUJĄCĄ ( na nasz dobry wygląd). Kwoty? Od 25 do 150zł.
Kosmetyki ze średniej półki mają to do siebie, że jest ich pierdyliard. Każdy teoretycznie inny, w praktyce- wszystkie prawie takie same. Przetestowanie całej masy WSZYSTKIEGO nawet dla takiego kosmetycznego wyjadacza jak ja jest ponad siły, więc jak już znajdę coś co przynajmniej w przyzwoity sposób mi odpowiada, to robię zapasy i modlę się o to, by producent nie wpadł na pomysł wycofania tegoż specyfiku z rynku.

Nie ukrywam, że mazanie się czym popadnie jest jedną z moich największych słabości. Lecę na te wszystkie slogany jak mucha do lepu i nic to, że rozum poddaje w wątpliwość powiększenie ust o 50% tyko dzięki pomadce. Albo zmniejszenie cellulitu o 24,7%.  Kupuję, wcieram i z niecierpliwością się wpatruję, czy u mnie jest tylko 24,5%, czy też osiągnęłam 24,7%. To znaczy kiedyś tak robiłam notorycznie, a dziś tylko czasem, ponieważ rozgryzłam system i mam swoją teorię na temat cen kosmetyków. Teorię popartą wieloletnią praktyką, więc przeczytajcie uważnie tekst* na końcu wpisu;).


TYP SKÓRY

Moja skóra jest...hm. Podejrzewam że gdybym miała się wpisać do przyjętych "ramek", to byłabym mieszana. A nawet mocno zmieszana. Jednego dnia świecę się jak latarnia, drugiego przesuszona skóra złazi mi płatami. Raz mam pryszcze od góry do dołu, raz wstaję z cerą której zazdrości mi sam Photoshop. Na razie ( odpukać) nikt mi jeszcze miejsca w autobusie nie ustępuje, ale chrystusowe mam już za sobą i w niektórych miejscach grawitacja zostawiła już swój ślad. Często po nadzorach, gdzie przewala mi się przez twarz tona pyłu i kurzu ( albo po wtarciu w siebie 20 nowych próbek kremów) dostaję wysypek. Czego zatem potrzebuję? Podejrzewam, że cudu;). I chociaż ideałów podobno nie ma, to na średniej półce kilka pozycji jest bardzo blisko absolutu.


KOSMETYKI DO MAKIJAŻU




1. DAX Cashmere Secret- baza wygładzająca pod makijaż, ok. 35-39 zł.
Absolutny numer 1. Nie wyobrażam sobie zrobienia całościowego makijażu, czyli tzw. tapety, bez odpowiedniego przygotowania skóry. Baza Dax ułatwia rozprowadzanie kosmetyków, bardzo zwiększa ich trwałość, sprawia że skóra jest idealnie gładka- robi na niej autentyczny "filtr". Ładnie matuje, optycznie wygładza i nie roluje się nawet na bogatych kremach. Na punkcie baz mam małego fioła, więc wypróbowałam już chyba wszystko co można, łącznie z bazami Chanel, Make Up Forever itd. Polski Dax jest the best. Jego brat- rozświetlacz też niczego sobie. HIT

2. RIMMEL Stay Matte- puder prasowany, cena ok. 25,90 zł.
Puder to produkt, którego używam najrzadziej. Mam wrażenie że wszystkie które stosowałam do tej pory strasznie zapychały mi skórę, miałam uczucie jakby moja twarz dusiła się pod ciężką kołdrą. Rimmel to świetny puder za naprawdę niewielkie pieniądze, po którym nie mam uczucia że coś się dusi;). Bardzo dobrze zmielony, drobny, świetna paleta kolorów, nawet dla takiego bladziocha jak ja. Nie matuje na "piekarza", daje ładne, satynowe wykończenie, a róż, bronzery czy rozświetlacze dobrze się na nim rozprowadzają. Najważniejsze- nie wysusza mi skóry, a po innych pudrach niestety to się zdarzało. HIT

3. RIMMEL Match Perfection- puder brązujący, cena ok. 25,90zł.
Idealny bronzer dla dziewczyn o chłodnym odcieniu skóry. Jedyny, po którym nie wyglądam jakbym się wytarzała w hinduskich przyprawach. Lekko połyskujący, rozświetla i bardzo naturalnie " opala".
Dobra trwałość, nawet w upał. HIT

4. BOURJOIS Blush- róż w kamieniu, cena ok. 35 zł.
Zastanawiacie się, co mają wspólnego Chanel i Bourjois*? Odpowiedzią jest ten róż. Najwyższa jakość, obłędne kolory, piękne opakowanie. Kosmetyk- legenda, w niezmienionej formule podbija policzki kobiet na całym świecie od wielu lat. Wydajność na 100 punktów. Po 2 latach wygląda, jakbym kupiła go wczoraj. No i ten zapach! Tak pachnie toaletka prawdziwej retro- damy. Mam tendencję do wyglądania jak wymoknięte dziecko z sierocińca. Odcień nr 16 Rose ( róż ze złotem) przywraca mi życie. HIT

5. BENEFIT Erasing Paste- korektor w kremie, cena ok. 119zł.
Jak na 4 gramy korektora, to drogo. Jak na korektor który niczym gumka wymazuje wszystkie niedoskonałości- cena jest uzasadniona. To chyba najlepiej kryjący kosmetyk, jaki mam na swojej półce. Owszem, wymaga pewnej wprawy w stosowaniu - konsystencja gęstej, tłustej pasty nie należy do najwdzięczniejszych, ale do maskowania niespodzianek idealny. Tylko nie pod oczy, mimo że producent poleca takie wykorzystanie- chyba że lubicie wyglądać jak Donatella Versace. Prawie HIT


6. ELITE PARIS Kajal- kredka do oczu w sztyfcie, cena ok. 17 dolarów
Kredka, którą jestem w stanie zrobić cały makijaż oczu. Genialnie się rozciera, stosuję ją zamiast cienia lub jako bazę pod ( czarna baza wzmacnia kolory cieni, wiedziałyście?). Bardzo trwała, nie zbiera się w zagłębieniu powieki, nie rozmazuje. Nie uczula, nawet gdy stosuję ją w linii wodnej. HIT

7. RIMMEL Glam Eyes- tusz do rzęs, cena ok. 25zł
Tusze to odrębna bajka, jeśli chodzi o moje kosmetyki. Zazwyczaj używam kilku równocześnie i z żadnego nie jestem zadowolona. Mam bardzo długie rzęsy którymi smaruję po okularach, więc nie szukam wydłużaczy- zależy mi raczej na dobrym rozdzieleniu i objętości. Często zapominam też, że jestem pomalowana i wpycham palce do oczu. Do tego jestem alergiczką i uczula mnie prawie wszystko. Przez długi czas stosowałam tusze Lancome i Clinique, ale przy pierwszym wykończyła mnie cena, przy drugim- kiepska konsystencja. Glam Eyes mnie nie uczula, jest gęsty ale nie grudkowaty, dobrze się rozprowadza i bardzo zagęszcza rzęsy. Wytrzymuje cały dzień bez osypywania, nawet jak sobie pogmeram w oku. HIT

8.INGLOT Cień do brwi, cena ok. 15zł (wkład) + 12zł ( kasetka).
Brwi zaczęłam malować około 2 lata temu, po tym jak trochę się sypnęłam i zauważyłam, że twarz jakby mi się "rozmyła". Dziś nie wyobrażam sobie wyjścia z domu bez podkreślenia brwi, które potrafią niesamowicie zmienić wyraz twarzy. Cień Inglota wytrzymuje cały dzień ( używam go w duecie z żelem Eveline), ma świetny, chłodny odcień i daje bardzo naturalny efekt. HIT

9. INGLOT HD- puder do konturowania twarzy, cena 32zł ( wkład) + 12zł ( kasetka)
Abso-kurde-rewelacja! Jeśli cierpicie na syndrom płaskiej twarzy vel pućki, księżyca w pełni, patelni i tym podobnych- kosmetyki z tej gamy zostały stworzone dla Was. Odpalamy youtube, wpisujemy "konturowanie" i jedziemy. HIT

10. INGLOT- pędzle do makijażu, ceny od 29 do 100zł.
Ale nim zabierzemy się za konturowanie, należy zaopatrzyć się w odpowiedni sprzęt. Komplet pędzli z Inglota mam już ponad 6 lat i nawet jeden włosek nie spadł im z końcówki. Uważam, że Inglot to nasze dobro narodowe i nic dziwnego, że za granicą jest uważany za markę selektywną. Kupujmy, póki u nas taniej! HIT


11. CLINIQUE Anti-Blemish Solution podkład, cena ok. 139zł.
Przyszedł taki dzień, gdy nie mogłam poradzić sobie z niespodziankami na twarzy w żaden sposób. Na prewencję było już za późno, więc stwierdziłam że trzeba kryć. Pani w Sephorze ( ach te panie, temat na oddzielny artykuł), doradziła mi absolutną nowość, która nie tylko maskuje, ale też leczy zmiany skórne. Pomyślałam- Eureka, przecież tego mi trzeba! i pozwoliłam się skasować na 140zł.
Po powrocie do domu nałożyłam to cacko na twarz, namachawszy się niemiłosiernie bo tak "tępej" konsystencji jeszcze nie spotkałam, podeszłam do okna z lusterkiem i JEZU CHRYSTE NAZAREŃSKI!!!! W odbiciu zobaczyłam Marcela Marceau. Twarz jak maska pośmiertna, bez żadnych oznak życia.  Okropny KIT

12. BENEFIT The Pore-fessional , matująca baza wygładzająca pod makijaż. cena ok. 159zł
Lubicie gdy podkład na twarzy roluje się Wam jak kluski- zacierki, makijaż spływa po godzinie, twarz błyszczy jak psu ...., pod wieczór macie tonę pryszczy, a w kieszeni 159zł mniej? Jeśli tak, to kupcie bazę Pore-fessional. Totalny KIT

13. BENEFIT Hello Flawless Oxygen Wow,  podkład w płynie, cena ok. 169zł
Stylistyka pin-up, dowcipne nazwy i świetne kampanie reklamowe przyciągnęły mnie do stoiska Benefit  i były na tyle skuteczne, że zostawiłam tam naprawdę sporo kasy. No i wyjdzie na to, że się wyżywam na bezbronnej marce, produkującej takie piękne kosmetyki, ale co poradzić? Wolałabym żeby kosmetyki były brzydsze, ale żebym ja po nich wyglądała ładnie. A tu kolejny bubel...podkład który ma być lekki, rozświetlająco- dotleniający ( cokolwiek to znaczy), a robi z twarzy łuszczący się naleśnik. Hello- Flawless wysuszył mi skórę, spłynął spod oczu, na brodzie utworzył oleistą kałużę. I tyle. Za 169zł. KIT

14. BENEFIT ( sasasasa) Hello Flawless puder prasowany, cena 159zł.
Wyobrażacie sobie, że po nałożeniu pudru twarz Wam TĘŻEJE? Horror.  KIT

15. BENEFIT Girl Meets Perl, rozświetlacz w kremie, cena 139zł
Przyzwoity krem ze złoto- różową poświatą, która ładnie rozświetla kości policzkowe. Dokładnie tak jak rozświetlacz Inglota za 39zł. Niby nie KIT, ale też nie hit.

16. BENEFIT Posie Tint, róż w płynie, cena 149zł
Pamiętam szał na ten kosmetyk, gdy wchodził na rynek- mocno napigmentowana farbką którą można barwić usta i policzki. Tego jeszcze nie było, więc nabyłam fiolkę i byłam zadowolona przez jakiś czas. Dokładnie do momentu, gdy na półkach zaczęły się pojawiać równie dobre permanentne farbki w duuużo niższych cenach i w szerszej gamie kolorystycznej. Posie Tint nie jest złym kosmetykiem; owszem, wymaga sporej wprawy w nakładaniu tak jak wszystkie tinty, ale naprawdę nie jest zły. Jest po prostu kosmetykiem nie wartym swojej ceny. Mam wrażenie że w przypadku Benefit płaci się za ładne opakowania i amerykański mit. Mit- KIT

PIELĘGNACJA TWARZY



17. BIODERMA płyn micelarny, cena ok. 25zł
Kosmetyk który kupuję na zapas zawsze, gdy pojawi się w promocji. Świetnie usuwa makijaż i wszelkie zanieczyszczenia, odświeża i nawilża skórę. Nie uczula, wygładza. Nie wiem, jak mogłam żyć bez płynów micelarnych, teraz mam wrażenie że skóra jest brudna, gdy ich nie zastosuję. HIT

18. MIXA płyn micelarny do suchej skóry, cena ok. 20zł
Kupuję go, gdy nie mam Biodermy. Zalety jak wyżej. HIT

19. PHARMACERIS Octopirox, krem do twarzy, cena ok. 39zł
Swego czasu (wspomnianego przy okazji podkładu Clinique), długo walczyłam z niedoskonałościami. W wieku 30 lat  miałam pryszcze jak trzynastolatka. 
Chociaż nie. Miałam gorsze pryszcze. To było tuż po zakończeniu remontu naszego domu, gdzie całymi dniami siedziałam w strasznym budowlanym syfie i skóra mi się dobitnie za to odwdzięczyła. Dermatolog przepisał mi jakieś sterydy, ale że na samo hasło nogi szykują mi się do ucieczki, poprosiłam o coś lżejszego. I dostałam Octopirox, z zaznaczeniem że "może pomoże". Pomógł. Kompani z serii T również, więc dla każdego kto zmaga się z trądzikiem a nie chce sobie wysuszyć skóry na wiór, polecam całą serię, a w szczególności ten krem. Koi zmienione miejsca, nawilża i delikatnie natłuszcza, wygładza. Moja skóra tak go polubiła, że używam go do tej pory. Zdecydowanie HIT.

20. L'Oreal Revitalift Laser x3, krem pod oczy, cena ok. 39zł
Ile ja się naszukałam kremu pod oczy który będzie dobrze nawilżał i mnie nie uczuli....przerobiłam wszystko. Od Diora, przez aptekę, po kremy mieszane na zamówienie; albo kończyłam z Saharą pod oczami, albo z Morzem Czerwonym pełnym wylanych łez. 
Krem L'Oreala kupiłam tylko dlatego że musiałam posmarować się czymś wieczorem, a była promocja i lubię czerwony kolor. Otworzyłam, zobaczyłam dziwną końcówkę, przyłożyłam do oka, wycisnęłam krem i alleluja, o to chodziło! Gęsty, bogaty, zostawia ochronną warstewkę. Dobry jako baza pod makijaż. Ideał? Za taką cenę, zdecydowanie! HIT

21. CLINIQUE 3 Steps, program pielęgnacji skóry, ceny od 89 do 169zł.
Marka Clinique wymyśliła coś, co zasługuje na Oscara w dziedzinie marketingu. Otóż wmówiono nam, że kupując jeden kosmetyk nic nie zdziałamy. Musimy kupić 3. Koniecznie tej samej marki. I koniecznie musimy ich używać dużo, żeby dały efekt. Zużywając jedne szybciej, bo są w małych opakowaniach, i dokupując kolejne, aby współpracowały z tymi których mamy jeszcze mnóstwo. Bo tylko tak osiągniemy ideał - ideał zdrowej skóry...ręka do góry, kto się na to nabrał?
Sumiennie czyściłam skórę żelem za 89zł(!!!), tarłam alkoholowym tonikiem masakru...złuszczającym za 79zł, i namaszczałam żółtym, tłustym mleczkiem za 169zł. I nic. Absolutnie nic. Oprócz podziwu dla marketingowców, oczywiście. KIT, KIT, KIT

PIELĘGNACJA CIAŁA



22. AHAVA, żel peelingujący do ciała, cena ok. 30 dolarów
Na rynku dostaniemy mnóstwo żeli i peelingów z minerałami z Morza Martwego. Ten wyróżnia się pięknym opakowaniem, słonym zapachem, konsystencją i uczuciem niesamowicie gładkiej skóry po zastosowaniu. HIT

23. PAT&RUB, scrub cukrowy, 79zł
Jeden, jedyny peeling po którym naprawdę nie trzeba stosować balsamów i kremów, a skóra wygląda jak po tygodniowym pobycie w spa. Przemawia do mnie naturalny skład tych kosmetyków i pro-ekologiczny wizerunek marki. No i zapach!!!! Obłędny. HIT

24. PIZ BUIN, chłodzący żel po opalaniu, cena około 25zł.
Chłodzi po opalaniu. Skutecznie;) HIT

25. NUXE Huille prodigieuse d'or, suchy olejek rozświetlający, cena ok. 89zł
Zastanawiałyście się kiedyś, jak osiągnąć efekt "hollywoodzkich" nóg? Gładkich, błyszczących, z podkreślonymi mięśniami? Olejek Nuxe to jeden z najczęściej wymienianych ulubionych kosmetyków gwiazd. Żaden inny nabłyszczacz, czy rozświetlacz nie daje takiego efektu. Olejek łatwo się rozprowadza, nie zostawia tłustego filmu, delikatnie brązuje skórę i bardzo długo utrzymuje się na skórze. Stosuję go nawet w największe upały i nigdy mnie nie zawiódł. Podkreślam nim ciało, kości policzkowe, czasem wcieram w końcówki włosów które zyskują piękny blask. Mega wydajny, wystarcza kropelka. HIT

CIAŁO I WŁOSY



26. SALLY HANSEN Airbrush legs, rajstopy w sprayu, cena ok 49zł
Nie miałam zamiaru kupować tego specyfiku. Naprawdę. Ale hasło "rajstopy w sprayu" nie dawało mi spokoju- czy to takie rajstopy, które wystrzelone z puszki same się zakładają? A może po spryskaniu skóry na naszych nogach zaczyna rosnąć kolonia nylonu? Musiałam to sprawdzić. 
Wybrałam się do drogerii, gdzie dosłownie w ostatniej chwili złapałam jedyną, samotną puszkę która się ostała. Dziewczyna za mną ewidentnie miała mord w oczach i tak samo blade i poobijane nogi jak ja, ale sorry! Byłam pierwsza.
Gnana ciekawością tuż po powrocie do domu pobiegłam do łazienki, wstrząsnęłam, prysnęłam i wrzasnęłam. Bo na nogach pojawiła mi się brązowa śmietana, a na ścianie za mną- mój negatyw. Szybko rozsmarowałam to co zostało na nogach, zebrałam co się dało ze ściany, poczekałam aż wyschnie, chwilę podziwiałam efekt- bo nogi wyglądały całkiem spoko, jakbym je wysmarowała dobrym podkładem, poczekałam zgodnie z instrukcją kilka minut aż wyschnie i wyszłam z domu. Wsiadłam do autobusu, dojechałam na miejsce, wstałam i...nie mogłam rozkleić nóg. Jak jakaś pieprzona syrenka! Rajstopy w sprayu pokazały swoją prawdziwą, magnetyczną twarz i nie chodzi tu wcale o przyciąganie spojrzeń. Przez cały wieczór bałam się ruszać, tym bardziej że "niebrudząca" formuła zabarwiła dół mojej turkusowe spódnicy mocno nieestetyczną ochrą. Miałam jeszcze kilka podejść do tego "hitu", ale zawsze kończyło się sprzątaniem całej łazienki i chodem gejszy. A tajemnicze rajstopy okazały się zwykłym fluidem w sprayu. KIT

27. L'Oreal Elseve elixir, olejek do włosów, cena ok. 30zł.
Mam włosy. Mam długie włosy, bo nie chce mi się chodzić do fryzjera. Mam długie, na maksa plączące się włosy, bo nie chce mi się chodzić do fryzjera, ani stosować odżywek. W momentach gdy już sięgam po nożyczki, aby odciąć kołtun w którym gdzieś, głęboko, jest szczotka- sięgam po olejek Elseve. Bez niego nigdy bym nie odzyskała szczotki! Bardzo skuteczny i wydajny. Zupełnie przez przypadek odkryłam, że można go stosować do ciała- zapomniałam zabrać balsamu, a olejek ładnie się wchłonął i nawilżył skórę.  HIT

28. SCHWARZKOPF Got2b, spray z solą morską do włosów, cena ok.29zł.
Spray, który ma sprawić że włosy będą wyglądać jak po dniu spędzonym na plaży? No jaha! Lubię efekt nieregularnych, lekko potarganych fal na głowie. Pryskam lekko wilgotne włosy mgiełką, zaplatam w warkocz lub koczek, wychodzę z domu. Gotowe. Nic nie trzeba robić. Uwielbiam. HIT

29. BIOSILK Hard Gelee, żel do włosów, cena około 39zł
Twardszy, niż Bruce Willis w "Szklanej pułapce". HIT.

PIELĘGNACJA DŁONI


30. SALLY HANSEN oliwka do paznokci i skórek, cena ok. 29zł
Olejek, który uratował moje paznokcie po ułożeniu płytek Tubądzin Sabbia. Chyba nic nie muszę dodawać. HIT

31. SALLY HANSEN, Miracle Gel, lakier do paznokci, cena 35zł kolor, 35zł utwardzacz
Projektantki słyną z tego, że noszą zarąbiste buty i biżuterię. Głównie po to, żeby odciągnąć uwagę od zjechanych dłoni. Chyba że nie pracują, to wtedy mają całkiem spoko manicure.
Nie przypominam sobie, żeby przed duetem Miracle Gel jakiś lakier wytrzymał na moich paznokciach dłużej, niż 1 dzień. Po kilku godzinach mam już pościerane końcówki, następnego dnia- lakier odpryskuje płatami. Sally Hansen obiecuje 14 dni perfekcyjnego wyglądu, co oczywiście jest bujdą na resorach, ale u mnie przez 5 dni było ok. 5 DNI!!! Miano hitu gwarantowane. HIT

32. REVLON Parfumerie, perfumowany lakier do paznokci, ok. 19zł
Piękna retro- buteleczka, kontrowersyjny zapach ( chociaż kot nie ucieka tak jak przed klasykami) i najpiękniejszy odcień na świecie ( Bordeaux). Szybko schnie, utrzymuje się dosyć długo, co u mnie oznacza nawet 2 dni. HIT

33. RIMMEL 60 seconds, lakier do paznokci, cena ok. 9zł
Mnóstwo kolorów, bardzo szybko schnie. Często kupuję miętę i nudziaki, które stosuję jako bazę pod ciemniejsze kolory. Świetny pędzelek, równo się rozprowadza. HIT

34. GOSH Holographic, lakier z efeketm hologramu, cena ok 35zł.
Mam zasadę, że nie kupuję lakierów droższych niż 20zł. Oczywiście cały czas tę zasadę łamię, tylko po to, by wrócić do sprawdzonych marek.  Na "hologram" Gosha skusiłam się po obejrzeniu zdjęć w necie- przyznacie, że efekt jest niesamowity, prawda? Na zdjęciach. Bez lampy lakier wygląda jak szary mat, na dodatek ma przedziwną, wodnistą konsystencję która rozpływa się po skórkach i wygląda, jakbym pomalowała paznokcie korektorem. Niech żyje podstawówka! Trwałość- i tu zaskoczenie- około 2h. Tak, u mnie wytrzymuje 2h, po czym się ściera. Taki to hit, ten KIT.



Ufff...i to byłoby na tyle, jeśli chodzi o moje HITY I KITY ze średniej półki. Jestem bardzo ciekawa Waszych reakcji i zdania na temat opisywanych kosmetyków- jeśli też ich używacie, podzielmy się opiniami! 
A tych, którzy dotrwali i jeszcze im mało, moja wielce odkrywcza teoria. Tadam;)

*Koncerny kosmetyczne lubią zagarniać rynek. Lubią mieć klientki wśród nastolatek wydających pierwsze kieszonkowe na tanie, smakowe błyszczyki; z tych nastolatek wyrosną przecież dziewczyny z chęcią wydające solidną część pensji na dobre, trwałe kosmetyki niezbędne do wykonania makijażu w pracy, a po X latach, gdy grawitacja zacznie działać, te same kobiety będą w stanie wydać naprawdę grube pieniądze na zatrzymanie czasu  przy pomocy kosztownych kremów.


Wyobraźmy sobie, że koncern to hodowca koni. Hodowca ten posiada olbrzymią stajnię,  w której znajdują się i kucyki, i konie pociągowe, i rasowe Araby. Gdyby dla każdego z tych koni sprowadzać osobną paszę, karmić je o różnych godzinach, pielęgnować w odmienny sposób, hodowca pewnie szybko by zbankrutował i padł z wycieńczenia. Co zatem robi? Karmi je wszystkie tak samo, wzywa do nich tego samego weterynarza, wypuszcza je razem na jedną łąkę. Konie są traktowane w dokładnie taki sam sposób, wszystkie są w podobnej kondycji, tylko każdy inaczej wygląda. Co to ma wspólnego z kosmetykami? O czym ona chrzani?

Otóż, koncerny działają w identyczny sposób- skupiają marki zapewniające pełen przekrój oferty, dając im jedno, wspólne laboratorium. Opracowane przez koncern technologie zostają najpierw upchnięte do szklanych szkatułek marek luksusowych, po tym jak przestają być super- nowością trafiają do słoiczków marek popularnych, by po roku skończyć w plastikowych tubkach kosmetyków dostępnych w marketach. Jeśli koncern ma fantazję, to po drodze upycha te same składniki jeszcze w kosmetykach niszowych. W wielu przypadkach niezależnie od tego, czy kupujemy kosmetyk luksusowy, popularny, czy też niszowy- dostajemy to samo, tylko inaczej opakowane. I oczywiście inaczej wycenione.

Dlatego pierwszą, podstawową zasadą którą stosuję przy wyborze kosmetyków jest sprawdzenie koncernu. W ten sposób dowiedziałam się m.in. czemu L'Oreal robi dobre cienie i kremy pod oczy i zrozumiałam fenomen różu Bourjois.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Hmm.. rajstopy kit ? A próbowałaś tak ? https://www.youtube.com/watch?v=IfMxVV5TQqA
Twoje hity (1,2,4,17 ,25) to też moje hity . Na szczęście na Twoje kity nie trafiłam :)
Czekam na kolejny wpis.
Pozdrawiam

Maja pisze...

No pewnie, po pierwszej aplikacji nie ryzykowałam już wyglądu ścian;).Niestety albo mam jakąś dziwną skórę, albo to specyfik po prostu nie dla mnie- mam wrażenie że cały czas się klei, maże, no i brudzi mi ubrania, więc ogólnie czuję się w tych fluidowych rajtuzkach mocno niekomfortowo. Bardzo się cieszę, że mamy kilka wspólnych trafień;).

HapiMami pisze...

Baza pod makijaż - absolutny numer jeden! zawsze! bardzo fajne zestawienie. trochę się zawiodłam na "benefitach" wszystkich, miałam kiedyś korektor i był boski... ale to kilka ładnych lat temu. pozdrawiam gorąco