piątek, 13 marca 2015

APARTAMENT 9/ malowana podłoga



 Wreszcie! Okres biały możemy definitywnie uznać za zamknięty; oficjalnie przeszliśmy na ciemną stronę wzornika.

Po uporaniu się z aferką licznikową wykonawcy mogli spokojnie zabrać się za prace wykończeniowe. Na ścianach pojawiły się kolory ( to znaczy braki kolorów) z palety Benjamin Moore. Do dużych, wysokich wnętrz wybrałam złamane granatem i fioletem szarości, oraz ciepłe odcienie z palety off-white. Jedną z najciekawszych rzeczy w trakcie malowania ścian było obserwowanie, jak pod wpływem oświetlenia zmieniają się kolory ścian pomalowanych farbą Aura. Nie ma mowy o nudnych szarościach, choć pewnego dnia brązik który wybił się nie wiadomo skąd, trochę nas poraził;), na szczęście pół godziny później wypełzł z pokoju i więcej już nie wrócił. Jeśli lubicie być codziennie zaskakiwani, to te farby są specjalnie dla Was. Jeśli jesteście kolorystycznymi konserwami, to radzę Aurę omijać szerokim łukiem. Ja tam lubię, jak coś wygląda inaczej niż na moim projekcie;).

Jednak najciekawsze rzeczy dzieją się nie na wysokości wzroku,a na podłodze. Tak jak wspominałam oryginalnych dech nie udało się przywrócić do stanu (drewnianej) świetności, więc postanowiliśmy potraktować je kryjącą farbą. W salonie króluje kolor taupe/ greige ( beżowo-szary), w sypialni- błękitna szarość, a w gabinecie głęboki fiolet. Trzęśliśmy portkami jak to wyjdzie, szczerze mówiąc miałam już policzone ilości i przygotowane zamówienie na nowe deski, ale sklep z parkietami tym razem na mnie nie zarobił. Sorry, next time!
Podłogi także pomalowano farbami Benjamin Moore z linii Floor&Patio.

Na ścianach pojawiły się długo oczekiwane grzejniki Charleston marki Zehnder- mój ideał, jeśli chodzi o grzejniki do wnętrz w stylu vintage. 

Łazienki czekają  na meble i biały montaż, oraz drzwi które zamówiliśmy w firmie Klimek& Kluś. Wreszcie przyjechały włączniki Berkera z linii retro, które szybko okazały się najfajniejszym urządzeniem w mieszkaniu. Co chwilę ktoś znika w łazience i sobie pstryka, tak dla odstresowania. Stary, dobry design- uzależnia;).



A na deser, tadam, tadam...
Akwarium prosto od Cole&Son. Ryby pływają w sypialni i od wejścia  wprawiają w stan głębokiego relaksu. Ooooommmm......RybOoooommmmmm........



Wszystkie wpisy dotyczące tego projektu znajdziecie pod linkiem APARTAMENT

1 komentarz:

Unknown pisze...

Przepiękne te kolory i w ogóle same wnętrzarskie pyszności:) Też miałam takie doświadczenie z farbami Benjamina - ściany żyły własnym kolorystycznym życiem i też przyznaję, że to doświadczenie tylko dla koneserów takich atrakcji.
P.S. Nazwa AURA to jednak trochę chybiony pomysł, bo poza konotacjami duchowo-pogodowymi mi jako migrenowcowi to raczej słabo się kojarzy :) Pozdrawiam