Pokazywanie postów oznaczonych etykietą grafitowa ściana. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą grafitowa ściana. Pokaż wszystkie posty

środa, 15 maja 2013

Bloggers FAVOURITE



Wraz z innymi blogerami zajmującymi się tematyką " wewnętrzną" dostałam zaproszenie do wzięcia udziału w projekcie BLOGGERS FAVOURITE. Naszym zadaniem było wytypowanie swojego ulubionego odcienia z oferty Benjamin Moore. W związku z tym że wszystkie uwielbiam, łatwo nie było. Ale przy kolejnym wertowaniu wzorników ciągle ciągnęło mnie do...
 Ebony Slate, 2118-30
I wszystko wiadomo- wyszła moja ciemna strona natury;).

wtorek, 18 grudnia 2012

138. You Look Great

Zazdrość rzecz straszna.
Pozazdrościłam koleżance- projektantce, która każdy projekt ma w osobnym folderze, z pięknymi tematycznymi albumami, zakładkami ze skrótami, opisanymi datą i symbolem zdjęciami i jeszcze spisem treści na wypadek gdyby wszystko inne zawiodło ( co jest absolutnie niemożliwe, ale). U mnie zawsze zapisywanie projektów czy dokumentacji polegało na tworzeniu dość abstrakcyjnej sieci  powiązań, np: założyłam kilka lat temu folder o nazwie " ładne" i najpierw wrzucałam tam ściągnięte z netu zdjęcia, a  później wszystko jak leci. Projekty regularnie zapisywałam w folderze " kolorowe" albo "na jutro" ( sprzed 2010 roku). Mam około 10 folderów pod nazwą "ważne", a i tak wszystko wrzucam do "wykonawcze". Projekty klientów z 2012r z uporem maniaka zapisywałam w folderze "mój remont", natomiast dokumentację swojego remontu umieściłam w "zdjęcia wakacje 2011". Nazewnictwo plików również wyzwala we mnie wulkany kreatywności. Jak coś jest ok, zapisuję jako "ok", "fajne", "jest dobrze" albo "jeee".  Jak nie skończę, nazywam plik "prawie" ( mam "prawie" od 1 do 200). Wersje, powiedzmy delikatnie mniej udane, zwykle mianuję "k...ami". Ich też jest około 200.
Niecenzuralny nawyk został mi jeszcze z czasów studenckich; regularnie coś mi nie wychodziło, więc miałam na kompie prawdziwy Pigalak. Któregoś razu zapomniałam zmienić nazwę i wysłałam jednemu z Profesorów plik okraszony nie tylko "k..ą," ale także dosadnym przymiotnikiem opisującym ten najstarszy zawód świata. Zorientowałam się jak już było za późno by wyrwać kontakt z gniazda. Następnego dnia, czerwona jak gotowany burak stawiłam się na korekcie. Profesor powiedział że projekt nie był taki zły i wystarczyłaby sama "k...a", bez przymiotnika. Dostałam 4+.

Wracając do sedna- miałam ten swój burdelik i wszystko było w nie- porządku. Cieszyłam się nawet że:
a) to taka moja własna wersja MEMO i trenuję pamięć
b) gdyby ktoś chciał mi wykraść dane prędziej popełniłby samobójstwo za pomocą klawiatury, niż znalazł to czego szuka....

Dopóki nie zobaczyłam organizacji Miss Projektów. Uhhhhhh.
Próba poukładania historii remontu w oddzielnych folderach, albumach, zakładkach skończyła się takim pierdolnikiem na kompie że już kompletnie nie mam pojęcia gdzie co jest. Co jakiś czas wydaję okrzyki radości przy okazji odkrywania zaginionych plików, ale jedną dokumentację mieszkania 80m.kw musiałam robić od początku. Nad ranem, jak skończyłam, okazało się że jest zapisana tuz obok jako "taka taka". No przecież!

W ten oto sposób  bezpowrotnie ( w moim mniemaniu) utraciłam część zdjęć ściągniętych z aparatu. Kartę zdążyłam już 3 razy wyczyścić, na nową sesję nie miałam czasu i stąd wielka nieobecna na blogu- łazienka. 
Ale święta tuż tuż, czas cudów przed nami i foty znalazły się w "dokumentacji wod-kan". I powiedzcie, że to nie ma sensu!!

 Brakuje listew przypodłogowych, oświetlenia nad lustrem, uszczelnień... zdjęcia są sprzed kilku tygodni, gdy nie było mnie jeszcze stać na lustro. Powiem szczerze że teraz, gdy zwierciadło się pojawiło, tęsknię za tą bezpieczną afirmacją;)





jeden z najlepszych prezentów jakie dostałam- podpórka na książkę i kieliszek wina. Z wanny regularnie wychodzę pomarszczona;)








czwartek, 29 listopada 2012

135. Noce i dnie, tom I

Nic docelowego, nic na stałe, zbiorowisko rzeczy na chwilę. Pokazywać? nie pokazywać, pokazywać, nie pokazywać, pokazywać, nie pokazywać....aaa,  pokażę.


Jeszcze trochę wody upłynie, a  nawet i może morze jakieś wyschnie  nim zarobię na to co ma być, więc nie ma totamto. Dziś wersja "o poranku, czyli o tym jak zerwałam się bladym świtem o 11 i złapałam ostatnie promienie dziennego światła".





w tę
i nazad
A w poniedziałek zapraszam na pięterko.

środa, 3 października 2012

126. Łazieneczka

Tu płyteczka, tam ręczniczek, 
Pojemniczek na patyczek 
Kibeleczek wraz z deseczką 
i czyścioszką cud-szczoteczką

Higiena nie języka, a ulepkiem smarowana
do momentu 
aż się pochorujemy
od tego zdrabniania

więc 

kawusi, herbatusi
Nie dostaniesz od tej

PANIUSI:)




Choć mozna już serwować w łazience.
Brakuje jeszcze silikonu, obudowy wanny, umywalki, szafek...ale kurdę belę, kibel działa!
Jest dom.







sobota, 24 marca 2012

Co za wnętrze!


notka: 
Właściciel apartamentu,  producent filmowy Alketas Pazis oprócz imponującego konta posiada jedną z największych kolekcji sztuki i wzornictwa przemysłowego pierwszej połowy XX w.  Im dłużej się przyglądam, tym bardziej się ślinię. Nie wiem jak Wy, ale ja tu nie mam co pisać - to  trzeba  podziwiać!

więcej szczegółów  TU
źródło: Yatzer 
foto:  Vangelis Paterakis

poniedziałek, 12 marca 2012

Rura mi rura

Pełzające po ścianach rury to zmora niemal każdego mieszkania. Wyłażą nie wiadomo skąd, znikają w  równie tajemniczych czeluściach...zwykle staramy się je ukryć za regałem, zasłonką, paprotką ( ostatnia opcja jest wg. mnie wyjątkowo zjawiskowa i skuteczna. Nic nie widać )
Po latach dzikich kombinacji okazuje się, że wstydziliśmy się tych rur zupełnie niepotrzebnie. Od dziś  mogą grać w naszych wnętrzach pierwsze skrzypce!

Znalezione tu: down2thewire

piątek, 30 grudnia 2011

Tine K

Znacie? 
Nie znacie?
To poznajcie ;)  


Dom Tine Kjeldsen i Jacoba Fossum na wyspie Funen ( niedaleko Kopenhagi) ma ponad 150 lat 
i świeżość nastoletniej, rumianej dziewczyny. Czyste wnętrza są doskonałym tłem dla zdobytych skarbów- a tych nie brakuje; właścicielka domu jest założycielką i główną projektantką Tine K, więc nie ma co się dziwić że cały dom jest wielkim polem stylistycznych eksperymentów. Bardzo sympatycznym, trzeba zaznaczyć.

wtorek, 6 grudnia 2011

I nikt nam nie wmówi, że białe jest białe a czarne jest...

CZARNE. 
Kolejny kolor bez koloru i barwa POSTRACH- paradoksalnie, może pomóc nam w zrobieniu z małej klitki prawdziwy hangar.
Jak to działa?
Czerń zaciera kontury, sprawia że wnętrze traci granice. Genialnie ,,odpycha" ściany, pod warunkiem że umiejętnie wybierze się płaszczyznę- dobrze by była to ściana mocno oświetlona, w prostokątnym pomieszczeniu dłuższa z płaszczyzn i....
koniec gadania, obejrzeć trzeba. A przekonać się można.










 zdjęcia pochodzą ze strony Canadian HOUSE&HOME