wtorek, 27 września 2011

Nie płacz, kiedy odjadę

Walizkę zostawię Tobie,
czyli praktyczne zastosowanie romantycznego obiektu podróżującego.
Stare walizy koczują już w warsztacie i czekają na swój coming out

Design Sponge, Apartament Therapy, Trendland

19,90 cz III

Genius Paletus c.d.
Dziś wyjątkowo adekwatnie do tego co robiłam przez cały dzień, czyli wielkie biurzenie

wiecej o paletnym biurze- tu


I dla świętego spokoju....


poniedziałek, 26 września 2011

Grunt, że na biało

...i zaczyna wyglądać jak moje.

Pisałam juz o tym, że dziwnym zbiegiem okoliczności zapomnieliśmy o wyciągnięciu górnego oświetlenia w kuchni.
Ups.
Martwiłam się tym umiarkowanie, to znaczy troszku aż do wczoraj- gdy przeczytałam w Vivie, że pewna polska aktorka kupiła w pewnej zimnej krainie starą chatę i w ogóle nie ma tam prądu, a jakoś żyje ( na bogato!!) - więc jest nadzieja.

Przedsmak rekultywacyjnej eko- metamorfozy dla rozluźnienia atmosfery...

...oraz kolejna przymiarka do podłogi, na sucho.
Codziennie wspinam się na piętro, niby coś maluję, szlifuję, a tak naprawdę ciągle gapię się w te płytki jak sroka w gnat i rozmyślam, w którą stronę je ułożyć. Ostatnio wypróbowałam nawet jodełkę i wyglądało super; tkwię w rozkroku nad kilkoma wzorami, dosłownie.

Ogólnie mam wrażenie że najwięcej czasu przy tym remoncie spędziłam nie na zacieraniu, tylko na dumaniu, choć dotąd było mi to wybitnie obcą  dziedziną życia.Szczerze mówiąc różnych rodzajów pobudzenia po tym pierdolniczku się spodziewałam, ale intelektualnego nigdy;)
W przypadku projektów dla klientów nie mam wątpliwości; świadomie lub mniej, ale zawsze wiem -co, gdzie , do czego, w jaki sposób. Klocki układają się w logiczny sposób. Ze sobą dostaję już szału i wytrzymać nie mogę, chyba zacznę zwracać się w myślach do siebie per ,,pani", może wreszcie blokada opadnie.

czwartek, 22 września 2011

Wpis o książkach

Jednym z najbardziej podniosłych momentów w moim dość długim już i momentów pełnym życiu był fakt otrzymania Karty Czytelnika w ,,dorosłej" bibliotece. Część dziecięcą opiewająca na kilkaset pozycji obleciałam miedzy zerówką a pierwszą klasą i przez dwa lata nudziłam się sromotnie, tęsknie patrząc na zakazane pozycje.
Okres ten nierozerwalnie wiąże się z  książką mojego życia, czyli ,,Dziećmi z Bullerbyn". Dość długo zastanawiałam się skąd u mnie były te ciągoty do prostoty, surowizny, bieli, Bożego Narodzenia  i naiwnych wzorów...Pani Lindgren  ustawiła mi gust.

Gdy wreszcie nadszedł TEN dzień i mogłam zaszaleć- nie powiem, poszłam z grubej rury. Na początek zabrałam się za ,,Zbrodnię i Karę", co porządnie wstrząsnęło moją psychiką i mam wrażenie że do dziś ten dygot wewnętrzny nie ustał. Później zabrałam się za resztę klasyki, wyprzedzając lektury szkolne o kilka lat więc liceum zrobiłam w podstawówce. Patentów na czytanie zawsze, wszędzie i o każdej porze miałam mnóstwo, głównie klasyczne ( latarka pod kołdrą albo nocne przesiadywanie w łazience) .Z bardziej spektakularnych przypominam sobie literackie wagary  oraz  ukrywanie książek w katechizmie, tuż przed komunią. Osoba postronna mogłaby mnie uznać za świętszą od papieża, bo bite miesiące przesiedziałam z nosem w okładce z krzyżykiem. Efektem tego zacnego, ale jednak uzależnienia była gigantyczna obniżka stopni z innych przedmiotów, zwłaszcza z matmy  oraz modlitwy memłane na samej komunii- bo uczyłam się dwa dni przed i na samej ceremonii czyniłam obraz, bez dźwięku.

Nie wyobrażam sobie dnia bez książki. Zdarzają mi się czytelnicze erupcje gdy pochłaniam po 10 książek w miesiącu i okresy posuchy, gdy ledwo dwie zmęczę- ale książka do obiadu albo wieczorem musi być, choćby tylko miała poleżeć chwilę na poduszce. To taki bastion mojej wrażliwości, papier przypomina mi o prawdziwej ziemi pod nogami.
Złapałam się nawet na tym że  po bardzo udanych imprezach, gdy nie wiem gdzie dół gdzie góra a dom to już zupełnie-  książkę zawsze namierzę i pogmeram między stronami;).

Choć uważam że ich jedyne, prawowite i najpiękniejsze miejsce jest na półce- przedstawiam kilka pomysłów na inną drogę ku chwale.


półeczki- widmo ostatnio udało mi się nabyć w poczciwym Lidlu, w szalonej cenie 20zl/ 2szt

19,90 cz II

Do lenistwa

 
 
 





środa, 21 września 2011

Cuda na kiju

Siedzi i wywiju!
Troszkę mniej ostatnio budowlanych konkretów, bo myśli odleciały w stronę eko- ale nie obawiajcie się, niedługo powrócę na ciemną stronę mocy . I uderzę z siłą pioruna, bo wszystko już pomalowane!
Newsy tygodnia:
- mam lodówkę! z którą COŚ muszę zrobić.
- udało mi się wyprostować pofalowane narożniki.
- Tata zgubił kabel oświetlenia kuchennego, tzn. nie zrobił otworu w płycie i pół dnia spędziliśmy na rozkminie ,,rozbierać czy nie rozbierać"? Ostatecznie doszłam do wniosku że kuchnia będzie tak rzadko używanym pomieszczeniem, że można w niej przebywać przy świetle świec. Czyli prawdopodobnie nigdy. Będziemy zakradać się jak susły i organoleptycznie badać zgromadzone dobra.
- po dopieszczeniu narożników przyrżnęłam w nie elegancko rusztowaniem, co doprowadziło mnie do myśli samobójczych i rozwinięcia koncepcji wstąpienia do zakonu ( ?)
- ale wyjątkowo ładnie przyrżnęłam, mimo strasznego odgłosu i straty nadrobiłam w jedyne 2h.
- gruntownie skończyłam gruntowanie. Jest BIAŁO....



trochę inne gałęzie designu


Trendland, Design Sponge, Dezeen