Od zawsze najbardziej interesowało mnie to, co jest z tyłu. W muzeum regularnie jestem "cyk"ana i "pssstt"ana przez panie krzesełkowe, bo nie umiem się powstrzymać przez zaglądaniem za rzeźby i obrazy( jeśli tez tak macie, to po raz kolejny polecam ekspozycję sztuki średniowiecznej w MN- tam tyły są równie pięknie wyeksponowane jak przody, i słusznie).
Oglądając zachód słońca nad morzem lubię się odwrócić i zamiast w banalny, czerwony talerz, pogapić się na stopniowo pożerane przez szarość wydmy. Nie ma mowy, żebym kupiła ciuch nie wywracając go wcześniej na lewą stronę. Zdarzało mi się pójść dalej i nosić ubrania zupełnie odwrotnie- na lewą stronę, tył na przód, do góry nogami. Co prawda szczyt ekstrawagancji osiągnęła moja Sis zakładając ( nieświadomie ) bluzkę jak spodnie, i coś jej się z ilością otworów nie zgadzało, ale hello, wszystko zostało w rodzinie.
Dlaczego tak lubię zaglądać za? Dlatego, że to co ukryte jest tak naprawdę najciekawsze. To z tyłu są pierwsze szkice, wersje, wpadki. Z tyłu widać proces twórczy, mozół i ogrom pracy.
Cayce Zavaglia to jedna z tych artystek, która udowadnia że "zaplecze" dzieła sztuki potrafi być dużo ciekawsze, niż jego właściwa strona.
Przyznaję- pierwszy kontakt z pracami Zavaglii nie był dla mnie żadnym objawieniem. Owszem, technikę malowania nicią ma opanowaną do perfekcji, ale żeby od razu szaleć...wtedy zobaczyłam rewersy jej prac. I wpadłam. Bo te tyły mnie porwały.
Dynamiczne, momentami wręcz dramatyczne splątanie nici przypomina prace ekspresjonistów. Dopracowane, precyzyjnie "wylizane" fronty nie mają szans z taką siłą- i bardzo dobrze. Bo z przodu jest rzemiosło, a z tyłu- sztuka. Przez dużą dziurkę od igły.
2 komentarze:
jestem pod wrażeniem...
Trzeba się naśmigać;)
Prześlij komentarz