czwartek, 29 listopada 2012

135. Noce i dnie, tom I

Nic docelowego, nic na stałe, zbiorowisko rzeczy na chwilę. Pokazywać? nie pokazywać, pokazywać, nie pokazywać, pokazywać, nie pokazywać....aaa,  pokażę.


Jeszcze trochę wody upłynie, a  nawet i może morze jakieś wyschnie  nim zarobię na to co ma być, więc nie ma totamto. Dziś wersja "o poranku, czyli o tym jak zerwałam się bladym świtem o 11 i złapałam ostatnie promienie dziennego światła".





w tę
i nazad
A w poniedziałek zapraszam na pięterko.

2 komentarze:

Lola pisze...

E, no fajnie. Widać po prostu, że tu MIESZKA człowiek - normalny (choć zdolny), a nie sterylnie, dizajnersko i na siłę wystylizowany. Jest autentycznie, a przyjdzie czas, że obrośnie wnętrze w te wymarzone piórka. w sumie to już pierwszy puszek się pojawił :-) Jak dla mnie git :-)

lasche pisze...

I ja również zdecydowanie wolę dom składak od najbardziej wypasionej limuzyny. Ach te lampy :)