Wszystko to sprawia, że moje życie nabiera zupełnie nowych odcieni:). Oprócz tego, że szybciej znalazłabym praktyczne zastosowanie dla uschniętej juki niż wspomnianych utensyliów, wszystko jest ok- bo mam przyjaciół.
A oni zawsze dojadą, pomogą, doradzą. I to dzięki nim nowiutkie, tkwiące jeszcze w owijkach i kartonach garnki do których podchodziłam jak do jeża, przeżyły inicjację i wprost z pudełek trafiły w ręce barmanki, jako idealne naczynie do mieszania drinów. A niechęć do sprzątania zaowocowała spektakularną oprawą scenograficzną wydarzenia...zastanawiam sie tylko jak wytłumaczę moim potencjalnym przyszłym dzieciom że w innych domach zupki są na kostce rosołowej, a u nas na żubrówce;)
2 komentarze:
przebrałaś się za misia Pandę? :D.
Takiego podrabianego, wiadomo- u nas z pandami słabo;)
Prześlij komentarz