piątek, 27 czerwca 2014

APARTAMENT / 1

Jedną z najciekawszych metod efektownej ( choć niekoniecznie efektywnej) metody wciskania ludziom powierzchni mieszkalnych jest stosowanie tzw. kreatywnego nazewnictwa.
Kawalerek już nie ma. Są studia, garsoniery, lub pied-à-terre (to ostatnie często spotyka się z pytaniem, czy spożywa się bagietką, czy z ziemniakami). M2 na ostatnim piętrze? Penthouse. Jeśli ktoś ma mniejszy budżet, może zamieszkać w bejsmencie. Wielbiciele mocnych wrażeń, czyt.- odpadającego tynku, nieczynnej toalety, rur na wierzchu i wejścia przez komórkę, na pewno wiele razy spotkali się z tzw. loftami.  Dzisiaj dobrze jest nazywać loftem jest wszystko, co obdrapane i starsze niż 15 lat. Stawiając barak na podwórku, wchodzimy w posiadanie bungalowu. Bogatsi mogą sobie pozwolić na podmiejskie wille ( nr 87 z katalogu, Anemon/ Bogumiła odbicie lustrzane) a posiadacze domków letniskowych- na (nieco  kontrowersyjne u nas) chalety. Jednak największą metamorfozę pod względem nazewnictwa  przeszły poczciwe, zwykłe MIESZKANIA. Wg deweloperów 40m.kw z sufitem na wysokości 250cm jest APARTAMENTEM.

Metamorfoza słowna dotknęła wszystkiego i wszystkich, dostało się nawet poczciwym dozorcom. Szanujący się deweloper na pewno nie zapomni o tym, by w ofercie wspomnieć o opiece jaką zostaniemy objęci przez concierga. Dawniej- ciecia.
Na drugim biegunie mamy gwiazdy z innego świata, zza wielkiej wody, które chętnie opowiadają o swoich "przytulnych mieszkankach" pokoi sztuk 18, na Piątej Alei, z prywatnym basenem olimpijskim i lądowiskiem helikopterów na dachu. Garderobę wielkości wietnamskich hal pod Warszawą kwitują słodkim " Ojej, zapomniałam że ostatnio zrobiłam większe zakupy!".

To jak to w końcu z tymi apartamentami jest? Liczą się z metra, prestiżowego położenia czy z natężenia luksusu na metr kwadratowy?

Dla mnie apartament jest wysoko, ponad dachami. Położony w oszałamiającej lokalizacji, ale intymny, cichy, dający schronienie. Jest rozłożysty, pełen zakamarków, niespodzianek i tajemnic. Od światła i przestrzeni kręci się w głowie.

Chyba jestem szczęściarą, bo mam mam wrażenie że jakiś czas temu trafił w moje ręce prawdziwy apartament ;).
Projekt ( ze względów techniczno-technologicznych) był drogą przez mękę; jego realizacja również nie była usłana różami. Ale...było warto.
Tym króciutkim słowem wstępu oficjalnie zapraszam na nowy cykl pt. APARTAMENT.
Opowiem Wam, jak projektowało się przestrzeń w starej kamienicy, złożoną z kilku mniejszych mieszkań i....czegoś. Pokażę, jak walczyliśmy z rozwiązaniami powojennymi- kompletnie pozbawionymi logiki, oraz z  wredną, remontową materią. Ale zanim to wszystko nastąpi, chciałabym podzielić się z Wami kilkoma zdjęciami wykonanymi podczas pierwszych odwiedzin:










Nieźle, co? Podczas oglądania moja przyjaciółka z przerażeniem powiedziała- ale chyba tego nie weźmiesz? Eeee.....A ja się podjarałam jak szczerbaty na suchary,. Jest potencjał. I pokażę go w przyszłym tygodniu.

Ale zanim to nastąpi, jeszcze raz kibelek, mój ulubieniec, prooooszę:


Na koniec, mała prywata.Jest taka sprawa, że od pewnego czasu ściga mnie choróbsko i żartów ni ma. Mam takie tygodnie, że ciężko mi się zwlec z łóżka, o jakiejkolwiek działalności twórczej-wytwórczej nie wspominając. Może to durne, że tak się tym pisaniem przejmuję, bo blogerka ze mnie żadna, ale...
Nie odpuszczę. Biorę udział w badaniu mającym wielkie szanse wyłowić lekarstwo na tę cholerę, która od lat rujnuje życie moje i mnóstwa cudnych osób. Codzienne czynności zajmują mi teraz dwa razy więcej czasu niż kiedyś, a medykamenty które przyjmuję zamulają rzeczywistość- ale mam nadzieję że w ten sposób może chociaż trochę przyczynię się do tego, by było nam lepiej. W swoim czasie, jeśli ( gdy!!!)  wszystko pójdzie dobrze, zrobię swój własny, mały coming out i opowiem o wszystkim.
Gdybym znów zapadła się pod ziemię, to nie dlatego że olewam. Codziennie widzę tyle wspaniałości, przetaczają mi się przez głowę setki pomysłów. Po prostu czasem, najzwyczajniej w świecie, nie mogę wstać. Ruszać się. Siedzieć. I  dosłownie mi wtedy żal dupę ściska...;)

PS. Jednym z moim ulubionych filmów jest "Apartament".

8 komentarzy:

Maja pisze...

Mam wrażenie, że cokolwiek w tym kibelku by się nie zadziało, to i tak będzie cud...
W każdym razie, ja na taki czekam:)

Anonimowy pisze...

Trochę tu wieje hipokryzją... sama używasz sformułowań "Mały Loft " i wszystko jest ok..chyba tylko by połechtać ego inwestorów ..

Anonimowy pisze...

Trochę tu wieje hipokryzją... sama używasz sformułowań "Mały Loft " i wszystko jest ok..chyba tylko by połechtać ego inwestorów ..

Anonimowy pisze...

Gdynia czeka i tęskni za takimi postami. Ps. Widziałam na domo+ program o luksusowych apartamentach, 25 mln kosztuje grubo ponad 300m2 na przedostatnim piętrze seatowers w Gdyni ;) nadużycia w nomenklaturze nie było.

Anna Staniszewska pisze...

Trzymam za Ciebie kciuki :) mam nadzieję, że wszystko będzie rozwijać się pomyślnie :) A tego "Twojego" apartamentu doczekać się wprost nie mogę :)

+li+ pisze...

Aż mi ślinka cieknie na widok tego mieszkania:))
Zdrowia życzę i czekam na ciąg dalszy.

Maja pisze...

Ach ta Gdynia!
Ci to wiedzą, jak sprawy nazwać po imieniu...i wycenić;)

Co do tego projektu- poczekamy, zobaczymy.Ściany przestały się już walić, więc jest szansa że dożyjemy końca, choć kilka momentów zwątpienia było.

A jeśli chodzi o przytoczony tu mały loft, to mieszanko zostało ochrzczone "loftem" przez dewelopera i z inwestorem nie raz robiliśmy sobie z tego podśmiechuje; stąd też oksymoron w nazwie całego wątku. Dla mnie ten projekt zawsze był i będzie "szufladą";).

artur pisze...

Znam i widzę, że poradzi sobie Pani świetnie i bardzo ciekaw jestem pomysłów, które bez wątpienia zaskoczą wszystkich.