Jest taki dzień, tylko jeden raz do roku
Dzień, zwykły dzień, który liczy się od zmroku
Dzień, taki dzień, w którym każdy szum na klatce
Nadzieję śle, że listonosz niesie w siatce
Nowy, piękny, niewymięty,
Przez sąsiada nie zwinięty
Jest taki dzień, który wywołuje u mnie szybsze bicie serca, świąd paluszków i chęć wymiany całego wyposażenia w domu. Tym dniem jest dostarczenie NOWEGO KATALOGU IKEA.
Ikeę można lubić lub nie, ale prawda jest taka że gdy budżet przestaje się dopinać, to tylko szwedzkie składanki dają radę.
Przynajmniej w takim założeniu żyłam do zeszłego tygodnia, czyli do dnia w którym po przebudzeniu zauważyłam charakterystyczną siateczkę wiszącą na płocie. Nie bacząc na nic, wyrwałam w szlafroku i nim woda na herbatę zdążyła się zagotować, ja już byłam w szoku. Styliści IKEA dokonali niemożliwego.
Zanim zaprezentuję kilka propozycji których nie jestem w stanie zrozumieć, informuję że zapoznałam się z trendbookiem na miłościwie nam nadchodzący 2015 i rozumiem, że współczesny nomada, kosmopolityzm, częste zmiany miejsca zamieszkania, tymczasowość, wielofunkcyjność. Naprawdę, wszystko to czuję. I widzę, że ikeowskie aranżacje miały chyba podążać w tym kierunku- tylko cosik nie zażarło. Bo jaki jest sens w "podrasowywaniu" tanich mebli tak, by wyglądały jeszcze taniej?