niedziela, 30 września 2012

125. Mirror mirror on the wall



Po drugiej stronie szklanej bańki jest pięknie i straszno...
Jak na podwieczorku wydanym przez Szalonego Kapelusznika
Jak u Tima Burtona
Jak  na jednym z moich ukochanych obrazów:

Portret małżonków Arnolfini
Zaślubiny Arnolfinich / Jan van Eyck









Wypukłe lustro w steam punkowym klimacie upolowałam, a jakże, na promocji- podczas  poszukiwań czegoś do ubrania. Wróciłam w tych samych zdartych spodniach ( niedawno policzyłam, że moje "najmłodsze" dżinsy mają prawie 5 lat!) i w tym samym, zmechaconym koko-kondomie na karku.
Jakoś tak się porobiło, że wolę dziś wydać ciężko zarobioną kasę na zawiasy albo kolejną porcję szaf do zabudowy...na szczęście kosz PCK niedaleko, można zanurkować;)

Zakup jednym kojarzy się ze sklepowym lustrem- niekradkiem, innym z kołpakiem od syreny. Większość pyta - a co ono takie zasyfione?

A to nie syf, tylko inna bajka.

3 komentarze:

dee pisze...

Lustro naprawdę niezłe, ale bardziej zaciekawił mnie obraz - gdyby nie zachwiane niektóre proporcje, to można by go uznać za zdjęcie... zielona tkanina jest tak realistyczna. Wracając do lustra, to rzeczywiście podobne, jedna u Ciebie lepiej wpasuje się w wersji, którą posiadasz. No chyba, że nie jest to ostateczna jego odsłona - mam na myśli ramkę?

Magdalena Sobula pisze...

CZAD ! :)

Maja pisze...

Lustro jest tak czaderskie, że stanowi centralny punkt wszystkich gościnnych wizyt- jak ktoś raz zerknie, to się nie może odkleić.Fotoszopowe zniekształcenia na żywo gwarantowane.

Lustro pozostanie w oryginalnej ramce, choć tym z obrazu tez bym nie pogardziła...van Eyck to zdecydowanie mistrzunio. Holenderski;)