Gdyby poskładać Wasze odpowiedzi w jedną wizję, bylibyście bardzo blisko rozwiązania! Jednego tylko nie przewidziałam, mianowicie tego że na kracie można suszyć skarpety- a jest to genialna myśl i z przyjemnością wykorzystam patent przy najbliższej okazji, tzn. jak kupię pralkę;).
Żeby nie było- nie chodzę w brudnych skarpetkach, nie kupuję też codziennie nowych. Starym, dobrym, studenckim sposobem podrzucam pranie Rodzicielce póki nie zarobię na własną washing maszynę.
Wracając do tematu podmiotu zagadki- faktycznie, jest to fragment ogrodowej siatki. I rzeczywiście, planowałam wykorzystać je RÓWNIEŻ jako domowy kwietnik i TAKŻE do wieszania zdjęć. Jednak jej podstawową funkcją jest ochrona przed złamaniem karku.
Mam schody na pięterko. Śmigam w przód tyłem i w tył przodem, bokiem prawym na lewo i lewym na prawo i wielką radochę sprawia mi obserwowanie znajomych wdrapujących się po nich na drżących kolanach (chociaż na początku też sama je tak pokonywałam, więc nie śmieję się głośno). O ile standardowej poręczy nie planuję ( zepsułaby cegłę), o tyle jakieś zabezpieczenie pięterka trzeba było zrobić bo wieczorami dziura zionęła i straszyła. Na dodatek przy każdej rodzinnej wizycie Mama roztaczała przede mną wizje wielkiego upadku, jak Crystal w Dynastii i w końcu ze strachu nóżki zaczęły mi się na tych schodach naprawdę plątać.
Żeby nie było- nie chodzę w brudnych skarpetkach, nie kupuję też codziennie nowych. Starym, dobrym, studenckim sposobem podrzucam pranie Rodzicielce póki nie zarobię na własną washing maszynę.
Wracając do tematu podmiotu zagadki- faktycznie, jest to fragment ogrodowej siatki. I rzeczywiście, planowałam wykorzystać je RÓWNIEŻ jako domowy kwietnik i TAKŻE do wieszania zdjęć. Jednak jej podstawową funkcją jest ochrona przed złamaniem karku.
Mam schody na pięterko. Śmigam w przód tyłem i w tył przodem, bokiem prawym na lewo i lewym na prawo i wielką radochę sprawia mi obserwowanie znajomych wdrapujących się po nich na drżących kolanach (chociaż na początku też sama je tak pokonywałam, więc nie śmieję się głośno). O ile standardowej poręczy nie planuję ( zepsułaby cegłę), o tyle jakieś zabezpieczenie pięterka trzeba było zrobić bo wieczorami dziura zionęła i straszyła. Na dodatek przy każdej rodzinnej wizycie Mama roztaczała przede mną wizje wielkiego upadku, jak Crystal w Dynastii i w końcu ze strachu nóżki zaczęły mi się na tych schodach naprawdę plątać.
Tylko z czego barierka? Kształt nietypowy bo poddasze, więc klasyczna balustrada out. Do tego okna z dołu doświetlają piętro ( wiem, jedyny taki przypadek w naturze ale jakoś tak wyszło;) więc musiało to być coś ażurowego, przezroczystego. Myślałam o listewach i żaluzjowej konstrukcji, ale ani ja ani Tata jakos nie paliliśmy się do realizacji a poza tym...to nie było to. Szkło? super. Byłoby mnie na nie stać za jakieś 60 lat. Spodobał mi się pomysł uplecenia przesłony ze sznurka w stylu makramy i rozpięcia między podłogą a skosem, ale znów- realizacja przerosła mnie psychicznie. No i w końcu padło na metalową siatkę ogrodzeniową. Tata przykręcił ją metalowymi kątownikami, nie cackając się przy tym wybitnie z estetyką i...to by było na tyle.
Tata w trakcie pracy |
Gacek w trakcie pracy |
Aria po pracy |
Wybitnie roślinna nigdy nie byłam, ale od razu zakwitła mi wizja zielonej ściany- no przecież! Puszczę po siatce jakieś pnącza. W pomysł genialnie wkomponowały się zakupione w świątecznym szale bluszcze ( pamiętacie?) . Misternie poprzeplatałam gałązki między prętami, oczywiście dwa razy zaczynając od początku bo proporcje listków do ilości poziomych pręcików mi nie pasowały. Skończyłam, dumna jak paw że za 20PLN będę miała namiastkę ogrodu wertykalnego i jeszcze sexy dekorację ( wiecie, żywopłot w sypialni to prawie jak ...)
A później coś mi zaczęło wiercić dziurę w głowie. I nie dawało spokoju przez cały poranek, dzień, wieczór.
W środku nocy przypomniało mi się że bluszcz jest trujący dla kotów i chociaż Arielka nigdy w życiu nie zjadła żadnego kwiatka ( a przynajmniej nic o tym nie wiem) to wstałam, odplotłam co tam namieszałam i wyniosłam bluszcze w trybie natychmiastowym na korytarz. Siatka została trochę łysa, więc stanowi teraz powierzchnię wystawienniczą ( foty, przypominajki itd.) na przemian ze stelażem dla prowizorycznego "neonu":
Ot, historia cała siaty z marketu + pytanie- znajcie jakieś pnącza, które nie potrzebują wiele światła, są zielone cały rok i nie trują? Będę bardzo wdzięczna za podpowiedzi, wierzę że pomysł z zieloną ścianą jeszcze ma szansę.
8 komentarzy:
wspaniały pomysł :) rewelacja, uwielbiam nietypowe rozwiązania:) brawo kochana :)
Taka wystawa...wow
pozdrawiam
wspaniały pomysł :) rewelacja, uwielbiam nietypowe rozwiązania:) brawo kochana :)
Taka wystawa...wow
pozdrawiam
Pomysł pierwsza klasa a ja wolę siatkę golasa :)))
Najpopularniejsze pnącze do zwykły, pospolity bluszcz - lubi wilgoć (ale poradzi sobie również w bardzie suchym miejscu) oraz zacienienie. Można go spotkać w każdym lesie, sadzie etc. Jest po prostu odporny i potrafi się dostosować... co ważne szybko rośnie i łatwo go rozmnożyć.
Już miałam podejście z bluszczem- niestety jest trujący dla zwierzaków;(. Szuam czegoś co by sie pięło i nie szkodziło. Najwyżej rzeczywiście będzie siata golas
Sprawdź inne odmiany, myślę że jest tego mnóstwo. Dobrym sposobem wybicia kotom z głowy jedzenia roślin jest smarowanie liści sosem tabasco :)
ooo, na to nie wpadłam! ;)
Tutaj jest taki temat na forum i nawet jest kilka odpowiedzi
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=17932
Prześlij komentarz