sobota, 16 lutego 2013

IDZIE LUTY

A TU SMUTY.
Z kim nie zacznę rozmawiać- zaczyna się od słów mocno niecenzuralnych, a kończy na " do dupy to wszystko i ten luty też ". Ciężko mi się  z tym nie zgodzić- nim się obejrzałam, znów wpadłam w tryb 12/12. Pracuję 7 dni w tygodniu i jestem w wiecznym niedoczasie, czyli w opozycji np. do dostawców materiałów- ooo, ci to dopiero mają czasu!. Ostatnio czekałam na transport materiału 3h, aż ujrzałam w bramie rozkosznie i rozbrająco ( przynajmniej wg właściciela uzębienia) uśmiechniętego dostawcę, który podrapawszy się po po kroczu rzucił- "sorek za spóźnionko". Luuuzik stary, oby cię hemoroidy dopadły. Kilka dni później podobna sytuacja: po 2h spóźnienia kierowca zadzwonił że " dziś jednak nie, ale on ma jutro czas między 10 a 15, to tak się umówmy". Między 10 a 15. Uwielbiam konkretnych ludzi. Projekty które miały być już dawno zakończone, odhaczone i przejedzone  dopiero się zaczynają, bo wykonawca, bo dostawca, bo sruły pierduły.  O dziwo, gro opóźnień generują panowie. Stereotypowe myślenie o kobietach na budowie-  że mało konkretne, że mają problemy z  decyzjami, że nieogarnięte- to kompletne bzdury. Termin to termin. A u facetów? Orientalne poczucie czasu. Panowie- Lutowie, błagam, ogarnijcie się!!!! Muchy w smole to przy Was torpedy. W ten sposób zima nigdy się nie skończy.

Myślałam że będę już mieć  jakiś nowy materiał do opisania,ale wiadomo, poprzesuwało "się". Na szczęście w poniedziałek idę do dentystki. Wielu osobom pewnie wyda się to dziwne, ale bardzo lubię gabinety stomatologiczne. Są tam wygodne fotele w których można sobie bezkarnie poleżeć w ciągu dnia, kojący głos i delikatne dłonie pań dentystek, znieczulenia które bardzo lubię i najważniejsze- lampy. Mocne, białe światło. Przymykam oczy, ignoruję dźwięk wiertła i wyobrażam sobie że leżę na egzotycznej plaży. Z otwartą gębą co prawda, ale plaża to plaża, i delektować się można a nawet trzeba.
Po kilkunastu kłótniach, dąsach i fochach udało mi się wynegocjować na Walentynki od Ukochanego nową plombę zamiast torebki. Pięknej, ale nie takiej. W kwestiach romantyzmu i uczuć głębokich do bólu to by było na tyle, a teraz- chillllll.......Formentera.










żródło: Photo Credits

PS. Przedstawione powyżej sytuacje co prawda (niestety) miały miejsce, ale to nie tak że teraz zapuszczę wąsy oraz resztę owłosienia i będę nożykiem do tapet kastrować wszystkich pracowników branży budowlanej oraz innych przedstawicieli płci przeciwnej.  Jesteście wspaniali, tylko konkretów więcej. I ruchy, ruchy, RUCHY! 

2 komentarze:

+li+ pisze...

Kiedyś, kiedy miałam dużo zleceń:), tygodniowo traciłam jeden dzień roboczy czekając. Pani projektant przecież nic nie robi to se poczeka. Teraz po 15 min odjazd. Przyjedź se po klucze skubańcu.
No!!
Nagadałam im:))

Z tym dentystą to niezła myśl. Telefon wyłączony bo przecież u lekarza jestem! Dobre. Szkoda tylko, że kasy na takie ekscesy akurat brak:))

No nic pozdrawiam i słońca życzę.

Maja pisze...

Niestety dwie wizyty u dentysty i miesiąc pracy idzie razem z plombami;)- ale nie przejmuj się! Jeszcze przyjdą dla nas dobre, stomatologiczne czasy. Mocno w to wierzę.A z dostawcami muszę zacząć stosować Twój system, bo naprawdę pół życia stracę na czekaniu. Kilka takich obsów w tygodniu= praca po nocach, o czym jakoś nikt nie chce ani mówić, ani uwzględniać w nadgodzinach;(