środa, 20 marca 2013

mały LOFT, odcinek 1 - concretny


"Prosę pani, bo ja utknęłam w betonie!".
Dobra wymówka? No pewnie, że dobra. Fundamentalna .

Po kilku tygodniach odsypiania ( na siedząco, leżąco, w zwisie)  zarwanych nocy i nerwowych dni, wróciła mi chęć do majstrowania. Póki co na remont drugiej połówki brak mi weny na koncie, ale wreszcie ruszyło się w innych tematach. Tym samym mogę ogłosić powstanie na blogu nowej kategorii, którą z olbrzymią i nieposkromioną fantazją nazwałam PROJEKTY:). Będę tam umieszczać kolejne odcinki budowlanej telenoweli spoza nurtu domowego.
Od kiedy zaczęłam jeden z nich, całe moje życie kręci się wokół betonu.  Pewnie nie tylko moje, więc liczę na to że znajdę w tym temacie kilka bratnich  dusz. Betoniarze wszystkich narodów, łączmy się! 
Nim przejdziemy do concretów, kilka słów wstępu:
Jakiś czas temu dostałam zlecenie. Wnętrze malutkie ( kawalerka, niewiele ponad 30 m.kw) ale bardzo ciekawe. Jedno wielkie okno, dużo ścian. Mało miejsca, dużo kombinowania. Główne założenia- ma być loftowo, surowo, szaro, z pomarańczową  kropką nad I ; niby na wynajem, ale docelowo jako prywatna dziupla do odpoczynku...a cała reszta zależy już tylko ode mnie. Dodając do tego Zleceniodawczynię z którą współpraca to czysta przyjemność, weszłam w to jak w masło. Jak zwykle pracę trzeba było zacząć od czyszczenia wirtualnej przestrzeni- deweloperska wyobraźnia nie ma granic. Nie zliczę sytuacji, gdy na „firmowym” rzucie  ( według którego przecież decydujemy się na zakup danego lokalu) projektant – fantasta mieści olbrzymią kuchnię z wyspą, stół na 10 osób, dwie kanapy, pięć foteli i jeszcze jacuzzi. W momencie gdy klient przychodzi do mnie z takim wydrukiem i zaczynam wykreślać kolejne obiekty, aż zostanie nam jeden ciąg kuchenny, składany stolik i dwuosobowa kanapa, zdarza mi się usłyszeć- co z pani za projektant, przecież innemu udało się tu zmieścić tyle rzeczy! Tłumaczę wtedy jak krowie na rowie, że skala dewelopera jest skrojona na miarę naszych marzeń, a ja mam ziemski centymetr. Jeśli i to nie zadziała, nie pozostaje nic innego jak odesłanie głęboko wierzącego klienta do sklepu z dziecięcymi meblami, by tam wybrał wyposażenie salonu. Drastyczne,  zwykle skuteczne.


W tym przypadku projektanci dewelopera też się nie obijali- do pełni szczęścia zabrakło tylko basenu. Jak widać na załączonym obrazku zmieścili tu komfortową oddzielną kuchnię( proszę zwrócić uwagę na ergonomiczne umieszczenie zlewu i płyty grzejnej), pojemne szafy na 3 płaszcze, dwa podkoszulki i cztery wazoniki, łazienkę w której aby zapakować ciuchy do pralki należy wejść do prysznica i wygodny zestaw wypoczynkowy z leżankami o gabarytach 50x50cm każda. W związku z tym że miejsca nie brakuje, kanapę odsunięto od ściany aby w trakcie bankietów mógł za nią krążyć kelner- anorektyk.



Mieszkanie małe, roboty w bród. Zmiany rozpoczęliśmy od wyburzenia wszystkiego co się dało, a później zaczęło się kombinowanie na dosłownie wszystkie strony. Główne przykazania:

1) wpuszczenie powietrza i światła do całego mieszkania
2) optyczne powiększenie  przestrzeni
3) wyrwanie jak największej ilości miejsca na przechowywanie; w  tak małym metrażu każdy przedmiot na wierzchu= bałagan.
4) stworzenie z tego mieszkania przestrzeni w chilloutowym klimacie, do odpoczynku

Na efekty przestrzennej łamigłówki zapraszam wkrótce, w międzyczasie polecam wycieczkę po BETONOWEJ GALERII (znajdziecie w niej również zdjęcia, które były inspiracją dla powyższego projektu) a ja  zabieram się za akcję PME ( Pimp My Egg). W tym roku nie dam się zaskoczyć! 

Wszystkie posty dotyczące powstawania tego wnętrza znajdziecie pod hasłem MAŁY LOFT

1 komentarz:

Una pisze...

Jak Ty fajnie piszesz! :-)

Czytam i gęba mi się śmieje, a przy słowach o odsypianiu zarywanych nocy i powracającej chęci majsterkowania pokiwałam głową, bo ja jeszcze na etapie tego zarywania i początków odsypiania. Chęć czegokolwiek... gdzieś tam może i jest, ale nie wiem, gdzie...

Zaczęłam czytać historię małego loftu od czwartego odcinka, ale już się wciągnęłam i idę czytać dalej!