środa, 17 lipca 2013

Dom wakacyjny. Melbourne

U mnie wciąż wakacyjny nastrój. Pośladki jeszcze nie wyblakły, D nadal się złuszcza, a co noc śni mi sie morze. Może nie zawsze najciekawiej, np. dziś " odbiły" mi się nie tylko wojaże, ale i "Warld War Z" na którym ostatnio przesiedziałam cały seans z zamkniętymi oczami. Weterani horrorów powiedzą teraz pewnie- cieeeenias!!! i będą mieli rację, bo film z kategorii nawet nie tak strasznych po fakcie, a na pewno durnych, ale na samo hasło horror/ zombie/ duchy itd zaczynam cicho pochlipywać ze strachu i szukać odosobnionej szafy.  Do legendy przeszedł już seans komedii w trakcie której znajomi mnie wkręcili że to horror. I ja cały film przesiedziałam z poduszką na głowie, dostając zawału gdy ktoś parsknął śmiechem.  Podsumowując- nie miałam dziś spokojnej nocy.
Przynajmniej bałam się nad morzem.

Nie mam pojęcia jakie sny nawiedzają mieszkańców tego domu; mogą to być  (w najgorszym wypadku) duchy orientalnych tancerek otrutych przez zazdrosne konkurentki, ale obstawiam raczej mocno aromatyczne przygody z Baśni 1001 nocy.





Dom, o dziwo, wcale nie znajduje się w Bombaju/ Tunisie, tylko w Melbourne. Oprócz przedmiotów pochodzących z Indii, Maroka i Tunezji wprawne oko dopatrzy się także form nawiązujących do tradycyjnego rzemiosła afrykańskiego, włoskiego czy też kalifornijskiej architektury.
Prawdziwe ( i bardzo udane) ETNO EKLEKTO;)



No, chyba że właściciele trafili na wyprzedaż w Almi Decor, a my się podniecamy;) . Znalezione TU

Brak komentarzy: