...talerzy...
Taka sytuacja: wchodzisz do sklepu.... Wróć!
Wchodzisz do galerii handlowej. Brzmi dumniej, co? Nie dość, że zaspokajasz swoje potrzeby konsumpcyjne, to od razu spełniasz obowiązek kulturalny, bo galeria.
Zatem, wchodzisz do galerii handlowej. Masz kupić skarpetki / ser / wino, nie pytajcie czemu taki zestaw, to podświadomość.
Mijasz kolejne witryny w poszukiwaniu idealnych skarpetek lub sera, przyjmijmy to drugie. Po drodze przypominasz sobie, że kiedyś próbowałaś zmierzyć się z książką pt. "Kto zabrał mój ser" i bardzo się rozczarowałaś, bo to był poradnik, a nie francuski kryminał.
Na końcu alejki zaczyna niewyraźnie majaczyć napis SER...., więc sprężasz ruchy, rozpoczynasz slalom między matkami wózkującymi, gimbazą wagarującą. Lądujesz pod SERWISEM.
W akcie desperacji wykonujesz serię obrotów dookoła własnej osi i przy czwartym Twój wzrok przykuwa ta twarz:
Twarzowe talerze pochodzą z pamiątkowej kolekcji Whitbread Wilkinson dla THE NATIONAL GALLERY z 2010r. |
Jakby znajoma, prawda? Wchodzisz więc do sklepu w którym ewidentnie nie ma sera, nie ma nawet serwisu noży do sera, jest za to cudowny pierdolniczek i masa rzeczy dziwnych ( stali Czytelnicy prawdopodobnie domyślają się już, co to za miejsce). Spod rzeczy z kategorii " nie wierzę, że ktoś to wyprodukował" łypie na Ciebie jedno oko. Na kolejnej półce następne. I jeszcze jedno. Ratujesz nieboraków jeden po drugim, masz już całą drużynę piłkarską. Odwracasz, sprawdzasz cenę, przeliczasz siły na zamiary, odliczasz kwotę kredytu i ze łzami w oczach odkładasz drużynę na półkę.
W drodze do wyjścia przez jedną mili-sekundę zastanawiasz się po co Ci zestaw talerzy, skoro i tak nie umiesz gotować, w kolejnej masz już gotową odpowiedź- żeby goście najedli się wzrokiem.
Jesteśmy w domu.
PS. Śmichy chichy, ale jeśli jedyną galerią którą odwiedziliście w ciągu ostatnich 6 miesięcy były Złote Tarasy lub Arkadia, to do do Galerii Portretu w Muzeum Narodowym MARSZ!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz