czwartek, 7 maja 2015

Sposoby na metamorfozę półki*

Ale Was przetrzymałam, co?;)



Bardzo dziękuję za wszystkie miłe wiadomości i z wielką ulgą oznajmiam, że owszem- jeszcze się zobaczymy (co w świetle operacji jaskry którą przeszłam tydzień temu wcale nie było tak OCZYwiste).

Oczy  mam co prawda dalej do dupy, a dupę poza zasięgiem wzroku, ale jest szansa że widmo totalnej ślepoty zostało na jakiś czas przegnane. Przy okazji potwierdziła się zasada, że w życiu nigdy nic nie dzieje się bez przyczyny.
Po zabiegu nie mogłam oglądać telewizji i używać komputera. Co najgorsze, z czytaniem też było średnio- więc leżałam, kontemplowałam, poddawałam się refleksjom i...dobra, tak naprawdę to leżałam i myślałam o ciuchach i kosmetykach. W toku tych niezwykle ważnych dla losów świata rozważań postanowiłam, że skoro świadomie i z pełną premedytacją porzuciłam na kilka miesięcy świat  projektowania level "hard",ale pisania rzucić nie zamierzam, to wyprodukuję kilka postów - sofcików. Bo ile można o tych formatach, kolorach, fakturach...życie nie kończy się na dylatacjach, na litość...Czyli naprawdę będzie o ciuchach i kosmetykach.

Wiem, że w dobie ryzyka globalnej wojny może nie jest to naj-najistotniejszy temat, ale  skoro i tak wszyscy umrzemy, to zróbmy to wyglądając godnie. A póki żyjemy, wyglądajmy tres chic na budowach!

Na pierwszy ogień opowiem o metamorfozach  mojej półki łazienkowej,a konkretniej- jej zawartości.
Półka w zasadzie nie jest półką, tylko wnęką na wielką szafę; kolejny mebel, na który podobnie jak na większość rzeczy w  domu nie starczyło kasy. Przez długi czas nie rozumiałam tego (nie) stanu rzeczy, ale w momencie robienia zdjęcia do posta nagle mnie olśniło. Jeden obraz wart więcej niż tysiąc słów.
Zamiast popadać w depresję i rwać szaty nad rozlanym mleczkiem do demakijażu, postanowiłam że skoro i tak już mam te wszystkie mazidła, na dodatek przetestowane na własnej gębie, to podzielę się z Wami moimi kosmetycznymi hitami i kitami. Ku przestrodze, ku zachęcie.

Są 3 podstawowe sposoby na miesięczną metamorfozę półki z kosmetykami by Bongo:

sposób 1: 100  zł 
sposób 2: 500 zł
sposób 3: 2000 zł i wzwyż

Sposób 1 póki co jest dla mnie nieosiągalny, choć powoli odkrywam patenty na zbliżenie się do tej cudownej granicy pozwalającej odzyskać płynność finansową. Sposób 2 praktykuję od kilku lat i jestem z niego umiarkowanie zadowolona i umiarkowanie niezadowolona- zupełnie jak polski polityk z pensji. Sposób 3 przetestowałam raz i do dziś mam na myśl o tym mokre sny przeplatane koszmarami z wyciągiem z karty w roli głównej.

Z którym lecimy na początek? 

* Wpis dedykuję Pięknej Pani spod 7. Ona już wie, dlaczego;)

2 komentarze:

Unknown pisze...

Istna pracownia alchemiczna :P
Miło Cię znów czytać (i że operacja się udała).
I pomimo tego, że temat interesuje mnie jak stan wody Wisły w Ustroniu w październiku ubiegłego roku ;) to wybieram bramkę numer 3. Ciekawe kto musi firmować swoim nazwiskiem te mikstury żeby dobiły do 2 tysięcy, jak wyrafinowanej chemii potrzeba, jak niedostępna musi być ta roślina z wyciągu której to pędzą, albo jak bardzo płochliwe zwierze, którego wydzielina nadaje im ten niezwykły zapach;)

Maja pisze...

Wszystko wyjaśni się już niedługo. Co prawda nie jestem na tyle doświadczona by produkować naukowe dysputy na temat działania poszczególnych składników w kremach za złotych 10 i za 1000, ale na własnej skórze co nieco przetestowałam. A wyniki testów czasem były naprawdę zatrważające;)