niedziela, 19 czerwca 2011

Wpis pierwszy, poprawiony

Gdy myślałam DOM, miałam przed oczami:
cacuszko, bombonierka pełna skarbów, rodzinne gniazdo, choinka, vintage,  prezenty, przystań , twierdza, dzieci, ostoja, miejsce relaksu i bachusowych libacji, biała sypialnia, kocury, taras, zazdrosne koleżanki, podziw panów, miau, istny raj na ziemi.
Nie myslałam o:
dzikiej orce, zakwasach, pięć tysięcy się należy, wiecznym niedoczasie, siniakach, debetach, upierdliwych detalach bez których ani rusz, z tego paznokcia już nic nie będzie, brak środków na koncie, zapomnij o sukienkach, pierdut , od początku, najwcześniej za miesiąc.

Obecnie jestem w połowie drogi. Jeszcze dużo potu, łez i krwi przede mną nim ten mały, biały domek przestanie kłuć, pylić, kaleczyć, wkurzać i choć miały tu miejsce akcje których w piekle nie doświadczysz- z dumą przedstawiam:  MÓJ DOM


Brak komentarzy: