środa, 29 czerwca 2011

Wpis szósty ; pierdolniczek, czyli czym marzą dziewczyny...

Szczerze mówiąc- nie mam pojęcia, więc w imieniu ogółu wypowiadać się nie będę ale...
5 warunków które ( mój) idealny dom spełniać powinien:
1) Garderoba.
2) Garderoba
3) Garderoba
4) Miejsce do jogi
5) No i garderoba oczywiście.

Prawdą jest, że każdy z nas ma więcej rzeczy niż potrzebuje. Prawdą jest, że w każdym z nas siedzi kutwa która zbędnych ( przeszkadzających, uwierających, niewygodnych) rzeczy nie pozwala wyrzucić. Co roku robię wielkie wyrzucanie i co roku przegrywam z kretesem, co bardzo boli mnie jako osobę która chce żyć jak najprościej, najlepiej w beczce, owinięta workiem jutowym. Efekt- 7 metrów szaf załadowanych od góry do dołu dobrem wszelakim, regularnie przewalanym, poniewieranym, wyklinanym, skazanym na wieczną tułaczkę w kartonach, pudełeczkach i siateczkach. Farby, pędzelki, papierki.Szmatki, koraliki, cekiny. Stare zabawki, zepsute aparaty, rury kanalizacyjne (??), kapelusze, peruki. Zdjęcia z gazet ,,na wieczne czekanie"-  za 20 lat staną się inspiracją do obrazu....codziennie, gdy tonę pod kolejnymi rzeczami wypadającymi z czeluści, gdy przez tydzień nie mogę znaleźć TEJ spódnicy, gdy dałabym sobie rękę uciąć że gdzieś tu miałam taki kawałek sreberka absolutnie niezbędny w danej chwili - nooo, wtedy to....


Prawda jest taka, że gdzieś w głębi duszy kocham mój pierdolniczek i dlatego nie pozwalam mu odejść; nadmiar  śmieciuchów wielokrotnie uratował mnie w sytuacjach krytycznych, takich jak : projekt lampy/ krzesła do szkoły o którym zapomniałam a jest ( oczywiście) na jutro; bale przebierane niezapowiedziane; urodziny przyjaciół zapomniane. Moja szafa- pierdolniczek  żyje własnym ( bogatym) życiem wewnętrznym i bez niej najprawdopodobniej bym zginęła, głównie z nudów. Co zajrzę, to znajduję jakąś farbę w fajnym kolorze ( inspiracja do nowego obrazu), przezroczyste rurki ( genialny żyrandol), koraliki ( nowe życie  butów), pamiętnik z podstawówki ( dzień z głowy). Pierdolniczek po prostu musi być.

Czy przejęłam się tym przy planowaniu? Owszem, ale ile wersji jeszcze powstało nim osiągnęłam wewnętrzny spokój ( a właściwie pogodziłam się z myślą że puste wnętrze- to się nie może udać...)

Wersja druga- wszystko na lewą stronę. Główne wejście w innym miejscu, łazienka zepchnięta na drugą część mieszkania, kuchnia w jednej linii, wygospodarowane miejsce na gabinet/ dodatkowy pokój. Duży salon, w którym można porozsuwać meble pod ściany i zrobić porządną imprezę. Odsłonięta stuletnia cegła na ścianie. Dużo lepiej niż poprzednio. Dalej nie to;) 

 

 
 
 


Brak komentarzy: