Poprzednia koncepcja była wynikiem wygranej estetyki nad praktycznością- wrażenie przestrzeni okupione było właściwie całkowitym brakiem szaf i mikroskopijnym gabinetem, który na biurko i regał wystarczał, ale na ewentualny pokój dziecięcy już niekoniecznie. Z drugiej strony serce mi krwawiło gdy wchodziłam na strych i widziałam ten obłędny plac do jazdy rowerem , który trzeba będzie bestialsko poszatkować.
Chodziłam i wzdychałam, wzdychałam i chodziłam, aż któregoś dnia przyśniła mi się przedziwnej konstrukcji kuchnia, do której wchodziło się przez szafę. W szafie było zaplecze teatru,co akurat nie miało wielkiego wpływu na układ mieszkania ale grał wyborny kabaret i uśmiałam się setnie.To był prawie tak śmieszny sen, jak ten z żółtymi kapciami.
salon od strony wejścia |
salon od strony okien |
widok na jadalnię |
Gdybym była ciasteczkiem w szklanym słoiku na blacie, miałabym taki widok. Bardzo krótko |
łazienka |
i jeszcze raz widok na kuchnię, od strony korytarza |
Najważniejsze że główne założenie- totalny open space z możliwością modyfikacji- zostało zachowane. Postawione zostaną tylko 3 ściany- do łazienki, reszta podziału to zabudowa. Co do estetyki, to widać moje legendarne już przywiązanie do jednego stylu;), co miesiąc zwrot o 180 stopni. Przeszłam już etap chłodnego minimalizmu, loftowej surowizny, ciepłego pierdolniczka, inspirowanej paryskimi piede-a terre elegancji a teraz po prostu wstawiłam wygodne meble. Znam siebie i wiem że którejś nocy po prostu mi odwali i pomaluję wszystko na barbie pink. Wiem też że takich nocy będzie wiele, więc mebli musi być mało, ścian do wyżywania się dużo.
Z tzw. nietypowych rozwiązań które zwykle oznaczają brak miejsca albo brak kasy ( w tym przypadku jest to idealnie wypośrodkowane połączenie):
po pierwsze zasłony zamiast drzwi do szafy ( podpatrzone oczywiście tu ). Będą się tarzać, brudzić i znienawidzę je przeokrutnie ale muszę je mieć.
po drugie okap w kuchni kombinowany niemożliwie ( o tym będzie wkrótce)
po trzecie oświetlenie za 12zl, o którym jeszcze napiszę
po czwarte zabudowa meblowa ( szafy i kuchnia) wyszperana na drugim końcu PL za grosiki.
po piąte dużo staroci, mebli z odzysku a nawet ze śmietnika ( np z jednej z imprez wróciłam bez wstydu, za to z prześlicznym stołeczkiem)
po szóste dużo rzeczy które wyszły w tzw. trakcie i na bieżąco musieliśmy z tatą wykonywać chińskie kombinacje, oczywiście wszystkie sfotografowane i do zobaczenia.
Wreszcie osiągnęłam duchowe porozumienie ze swoim ja , które powiedziało ,, weź dziewczyno nie p...ol tylko się na coś zdecyduj ( i niech to będzie dobre) " .
Zdecydowałam się.
Od tamtej pory już tylko zacieram, zacieram, zacieram....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz