Długo wyczekiwane...weszły, chwilę posiedziały na schodach i poszły na górę. Za blatami podążył Majster Gacek, bez którego ostatnio nie obejdzie się żadna akcja remontowa.Dogląda, sprawdza, testuje.
Z wniesieniem na szczęście pomógł nam pan dostawca, bo by nam z Tatą
pękły żyłki Lepiej Nie Mówić Które. Wielki bydlak z tego blatu!
Ponieważ blaty można było kupić tylko a) w pełnych arkuszach i b) bez montażu, zamówiliśmy gotowe, obrobione na kantach formatki a teraz modlimy się żarliwie, aby ich złożenie było rzeczywiście takim pikusiem, jak zapewniał pan w Forpłycie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz