wtorek, 21 sierpnia 2012

Pfleiderer Unico (czyli dobry Wulkan, dobry)


Od czasu wyprawy na Wyspę Wulkanów chropowata, czarna faktura jest moim małym zboczeniem.
Żaden inny materiał nie działa tak na opuszki i nie łaskocze w mózgu. Żaden kamień nie kryje w sobie takiego pokładu ciepła, który zastygnięta lawa dostała w posagu.


Jak się oswoi Wulkana, to można go głaskać i jest naprawdę pięknie. Od Wulkana obcęgami się mnie nie oderwie.

Nic dziwnego, że gdy przyszło do wybierania blatów od razu wiedziałam że muszą mieć wulkaniczną powierzchnię- ze względów ekonomicznych naturalne materiały odpadły w przedbiegach, więc skupiłam się na przeczesywaniu laminatów.

Kieszeń co prawda musiała się nieco rozciągnąć, bo wszystkie materiały do tysiaka ( taki pułap sobie założyłam ) straszyły plastikiem i były, delikatnie mówiąc, lekko przerażające; o braku faktury zbliżonej do czegokolwiek naturalnego nie wspominając.

Na szczęście podczas wyprawy po formatki na szafy trafiłam na wzornik Pfleiderer UNICO w którym jak wół stał Volcan.



I słowo stało się zastygniętą masą.

Na dodatek seria UNICO ma antybakteryjną powierzchnię, co bardzo silnie podziałało na moją wyobraźnię. Święcie uwierzyłam w to że nie będę musiała go sprzątać, na wszelki wypadek nie czytam fachowych opisów na stronie żeby się nie rozczarować ( i bardzo proszę wszystkich aby mnie przynajmniej przez jakiś czas nie wyprowadzali z błędu!).








Brak komentarzy: