czwartek, 25 października 2012

Ot, historia taka spod warzywniaka

Najpierw zaniemógł manekin, chwilę później- ja.  Myślałam że spokojnie dam radę pracować do 18 na budowie, od 18 do północy odbębniać spotkania i projekty, a w weekendy pięknie wykładać zalety zawodu i regularnie, sposobem na mrówkę, przenosić się na nowe włości.

Jak łatwo się domyslić, rady nie dałam i po dwóch tygodniach zaczęłam słaniać się na nogach. Po trzech po prostu padłam, zbierając przy okazji wszystkie choróbska jakże typowe dla tej pięknej pory roku, których nijak nie mogłam się pozbyć metodami "na wampira", czyli czosnek, cebulę i miód.

Udałam się zatem do lekarza gdzie usłyszałam od pani doktor na start że się spóźniłam 3 minuty, dlatego mamy mało czasu i nie będzie mnie badać, a diagnozę wyda na podstawie opisu objawów.  Troszkę się zdziwiłam, ale jeśli można uprawiać seks przez internet to na pewno można też i w ten sposób ocenić stan pacjenta. Opisałam zatem najdokładniej jak potrafiłam-  odgrywając scenki zwyczajowe dotyczące  co bardziej efektownych objawów, jak to od dwóch tygodni gilam się po kolana, wypluwam wnętrzności w czasie kaszlu i wytapiam hektolitry cennej wody z powodu utrzymującej się na poziomie +38st gorączki, zabierając przy tym niestety kolejne minuty czasu pani doktor ( o tym, jak są cenne przekonywałam się przy każdym jej zerknięciu na zegarek). Po kilku moich zdaniach  w gabinecie padły te proste, a jakże znaczące słowa:

- No cóż. Jest pani chora.

Amen. Nabazgrała coś na świstku, który jak się później okazało opiewał na tabletki i  syropek za 100zl, oraz niezwykle uprzejmym i eleganckim gestem wskazała mi drzwi, zanim miałam okazję zapytać na co tak właściwie zapadłam i czy przeżyję.
Zachowałam się tak jak zwykle w podobnych sytuacjach, czyli jak ostatni jełop- podziękowałam grzecznie za łaskawe przyjęcie i bijąc pokłony, tyłem, opuściłam  gabinet.

W aptece siły witalne opuściły mnie po raz kolejny,  przy płaceniu rachunku  - nawet pani w okienku stwierdziła że jakieś strasznie drogie te pastylki dostałam- a nastepnie po zażyciu tychże. Jak się okazało pastylki i syropek absolutnie mi nie służą, rozrzedziły krew tak że kilka razy dziennie daję pokaz nosem niczem fontanny na podzamczu- z długim, 40 minutowym programem. Zbrukałam krwią chyba wszystkie możliwe powierzchnie w nowym mieszkaniu, niestety również białe fugi. Na szczęście któregoś razu, gdy potok z nosa trwał już dobre 30minut i zaczęło mi się to krwawienie nudzić, wzięłam szczoteczkę, mydło i okazało się że nowoczesne fugi są naprawdę odporne na wszystko.Wystarczy dobrze przeszorować i zejdzie każda plama.

Podsumowując ten długi i pozornie niezwiązany z tematem budowlanym ( a jednak) wywód, jakoś tam, wampirycznymi sposobami dociagnęłam do momentu w którym większość chorób ustępuje samoistnie, czyli do dni siedmiu. Ponieważ nie robiłam w tym czasie nic związanego z remontem / bo  oprócz produkcji dwutlenku nie za bardzo miałam siły na cokolwiek/ i historii projektowych do opowiedzenia z tego okresu  mam niewiele, pozwolicie że zajmę się produkowaniem w pozycji horyzontalnej kolejnych postów i nadrabianiem zaległości sprzed choroby.





A! News jest taki, że się przeprowadziłam;)

3 komentarze:

SentiMenti pisze...

news pierwsza klasa :)
zdrowia życzę;
i zastanawiam się czemu ja też zawsze opuszczam gabinet lekarski przepraszając, że żyję i nie zadając dodatkowych pytań, których po wyjściu ciśnie mi się na usta tak wiele... po wyjściu...

Unknown pisze...

no po połowie beczułki z winem Twój wpis powalił mnie na podłogę i kończę z zakwasami brzucha, ale też Ci oczywiście życzę zdrowia! :).
Cóż. Najgłupsza najmądrzejsza rada na Twoją bolączkę brzmi: oszczędzaj się trochę. Ale uprzedzając Twoje pytanie nie wiem ile za oszczędzanie się płacą. Wiem ile za oszczędzanie na rachunku, ale nie wiem czy też pomaga ustrzec się przed grypą... Przeczytaj regulamin.

Maja pisze...

czytanie regulaminu grozi poważnymi konsekwencjami. Przed przeczytaniem regulaminu przeczytaj ulotkę lub skonsultuj się z lekarzem specjalistą, najlepiej telepatycznie ( bo tacy zarobieni.
Naobiecywałam, natrąbiła, że posty, zdjęcia, opisy, leżenie do góry wentylem...i znów nie mogę się wygrzebać z roboty, chociaz gile mam jeszcze do pasa. Uroki samodzielnego utrzymywania domu, kłaniają się