Wróćmy na chwilę do mieszkania w szufladzie, czyli najmniejszego loftu świata. Po rozlicznych kombinacjach alpejskich, z saltem ala mortadela na czele, udało nam się ustalić ostateczną wersję układu funkcjonalnego. Wersję oczywiście poprzedzoną 3 wariacjami...od dawna chodził mi po głowie pomysł na "otulenie" wnętrza miękkimi, funkcjonalnymi ścianami. Mówiąc po polsku- szafami z zasłonkami;)
Próbowałam zatem przeforsować taki układ, z ukrytym ciągiem szafowo- telewizyjnym, łączącym się po zasłonięciu w całość ze ścianą okienną:
Był i taki koncept, z wysłonięciem ściany za kanapą:
A stanęło na wersji z zasłoną "po bożemu", czyli w tak ekstrawaganckim miejscu jak OKNO:
Temat przewodni, a raczej wodzący wzrok- cienka pomarańczowa linia. Projekt klepnięty, bierzemy się z EKIPĄ do dzieła! W przyszłym tygodniu zapowiadam się ze zdjęciami z pierwszej części realizacji, a o powstawaniu najmniejszego loftu świata przeczytacie TU.
2 komentarze:
Szkoda zasłonek:(
Świetne są te pomysły!
Urządzać takie małe metraże to jest właśnie wyzwanie! Chylę czoła!
Będę czytać kolejne odcinki, bo mnie urzekła Twoja historia, naprawdę.
Prześlij komentarz