Pogoda typu "leje/ leje leje leje/ o chyba będzie świeciło, biegnę na dół na leżak i.....nie dobiegłam/ leje, leje, marznę w kostiumie, ale jeszcze się łudzę/ świeci/ już nie...leje" doprowadza mnie do prawdziwej rozpaczy. Jak za oknem jest ponuro, to w mej i tak niezbyt świetlistej mózgownicy naprawdę robi się błotko ze smutku. I nic a nic nie pomaga, mam chyba jakiś uszkodzony genotyp, tylko słońce sprawia że z gbura na chwilę przynajmniej staję się znośną istotą.
Do tego nijak nie jestem patriotką- gdybym tylko miała możliwość, gdyby tylko padło hasło- chcesz? to zostałyby po mnie powiewające w powietrzu drobinki kurzu.
I brokat;)
Dziś smaku narobił mi projekt o wdzięcznej nazwie KANALIA HILL HOUSE na Mykonos. Wzorowana na tradycyjnych greckich budynkach willa to ideał letniego, wakacyjnego chilloutu...egzotyczne formy plus klimat lat 60-tych (jak widać klasyka designu obroni się zawsze i wszędzie) i naprawdę nic więcej nie trzeba.
Nawet drinka bym chyba nie musiała dzierżyć w dłoni, siedząc na takim tarasie.
Chyba że zaszło by słońce...
2 komentarze:
Nie przepadam za nadmiernym grzaniem, ale panująca nam niepodzielnie mokra aura dobija mnie już cokolwiek. Dom cudny. Wprowadziłabym się natychmiast. Choćby na dzień, dwa by odpocząć od tych mokrości i mokradeł jakie zapanowały w moim ogródku.
Tych truskawek tak mi szkoda....;(((( jakieś to lato będzie nie lato
Prześlij komentarz