sobota, 28 stycznia 2012
86. New man in da house
Lump ze śmietnika, ale jaka klata...
Wypatrzony przez Sebę, przez Olę wytargany, u mnie znalazł schronienie. I wiernego wyznawcę- Edwarda. Nasz pies nie odstępował manekina na krok, tępo się w niego wpatrując. Trwało to do dnia gdy D. ulepił bałwana i Edward zmienił obiekt kultu.
Co do manekina- to prawie ideał; brakuje mu tylko kilku kończyn, ale nobody's perfect. Znam wielu facetów którym brakuje piątej klepki, absencja nogi to przy tym drobiazg :).
Mam wobec niego wybitnie niecne plany, dostaną mu się dziary.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz