Dziś kilka propozycji zupełnie nierealnych ; po pierwsze- wymagających wysokiego sufitu, którego mi zdecydowanie brak, po drugie dość dużej ilości gotówki, której brak mi jeszcze bardziej. Dlatego po raz kolejny proponuję zupełnie bezinteresowne podziwianie lizanie ( żarówki ) przez szybkę.
W ,,powłóczyste" lampy Pernilli Jansson wplątałam się już dość dawno, ale do tej pory nie mogę się otrząsnąć; po pierwsze- z powodu bardzo poetyckiej formy, po drugie- z pomysłu na wykorzystanie marketowych taniochów, tzw. lamp kanałowych ( leżą na tej samej półce co moje lampy garażowe)
Polka Iwona Kosicka proponuje równie dziwaczne, wywołujące gęsią skórkę oświetlenie.
Obie propozycje ( choć wg. mnie dużo ciekawsze są jednak lampy Pernilli) sprawiają że równocześnie się ich boję i nie mogę przestać się gapić. Chyba dlatego, że wyglądają jak pająki...a kto mnie zna ten wie, że w zależności od tego jak daleko pająk się znajduje ode mnie, albo zamieram jak słup soli albo zaczynam wrzeszczeć.
Nijak nie mogę pojąć tego, że mam przewagę w masie:)
Podszyta strachem słabość do ww oświetlenia dodatkowo, podprogowo, wiąże się z długoletnim zadurzeniem w Dear Ingo Rona Gilada dla Moooi; projekty pań w swej pajęczej wysokości bardzo mi ten obiekt westchnień przypominają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz