czwartek, 19 stycznia 2012

Się klejam...

No, i więc, no bo, ten teges, zmęczona kurde jestem.
Od kilku miesięcy mój plan dnia wygląda następująco:

9.00 - 12.00 dryń dryń, mailu mailu, gadu gadu,  projekcik
12.00 - 22.30 gips, płyty, kleje, piły, obcięte kończyny
22.30- 02.00 poprawki, oferty, cv, poprawki
9.00-12.00 DRYŃ DRYŃ...
A w weekendy wykłady. Na które czekam z utęsknieniem, bo wreszcie mogę cały dzień siedzieć na tyłku i opowiadać o ładnych obrazkach!!

 Trochę dziwnie mi jest tłumaczyć znajomym, że spotkamy się za trzy miesiące. Albo że nie mam siły na obejrzenie 20 minutowego serialu. Albo trzeci rok z rzędu nie pojadę nawet na weekendowe wakacje, bo muszę kupić piłę do cięcia glazury.

Doprowadziło to do takiego stanu że gdy ostatnio odbyłam ostatnią wizytę u dentysty z niekończącej się  ( przynajmniej mojemu kontu tak się wydawało) serii polegającej na leczeniu kanałowym BEZ znieczulenia- to zastanawiałam się czy nie wybić sobie kolejnej jedynki, bo to była jedyna okazja gdy mogłam bezkarnie położyć się na wygodnym fotelu w ( o zgrozo!) ciągu dnia, w (o zgrozooo!!!) tygodniu...

Korzystając z okazji, jako osoba ciężko doświadczona przez życie i imprezy apeluję- nigdy, przenigdy nie huśtajcie się ze szklaną butelką piwa. To grozi bardzo poważnymi konsekwencjami finansowymi i utratą godności. Tylko aluminium!


Na plus- do perfekcji opracowałam metodę Scarlett O' Hary, czyli ,,pomyślę o tym jutro" ( o tym- drugim kredycie, odkładanych od kilku lat drogich badaniach, ginekologu który niedługo przestanie być ważny bo wejdę w stan menopauzy...)

Ok, z  tym ,,pomyślę" też różnie bywa;), po prostu wstaję i działam, robocik, cyk cyk.
Nacykałam ostatnio fajnych tematów, oj tak- jak tylko odeśpię, troszenieniuniątku, wrzucę.

O manekino - voodoo,  zupełnie nieerotycznym i niereligijnym spędzaniu dni całych na klęczkach oraz innych przypadłościach o których wielkim i niewielkim tego świata być może się śniło, ale nic nie powiedzieli.

Brak komentarzy: