piątek, 28 października 2011

39. Gorąca klata

Fruwa i lata!
Po wersji milion pińćset sto dziwińćset doszliśmy z Tatą do wniosku że będzie co ma być, co ma wisieć nie utonie, niech się dzieje wola nieba, jak trwoga to do... itd. i po prostu robimy klatkę bo robimy.
Zostają stare schody , zamiast przykrywania ścian płytami k-g skuwamy przedpotopowe tynki i pacykujemy cegły na biało.

grzejnik inauguracyjny- pierwszy w domu
Samych schodów nie będę malować tak jak w wersji pierwotnej na biało, z grafitowym ,,dywanem"- postanowiłam że skoro po tylu bojach w końcu zostają, to należy im się szacunek i pozostawienie oryginalnej ,,skóry", czyli nakładanych przez lata kolejnych warstw farby. 
Te warstwy są jak zmarszczki, a ja jestem przeciwniczką radykalnych liftingów. Poza tym takiego koloru - błękitnej, ale ciepłej ( !!!) szarości nie uda mi się osiągnąć przy użyciu nowych barwników.
Lekko przeszlifuję zadziory i zabezpieczę drewno satynowym lakierem, będzie fajnie kontrastowało z bielonymi cegłami i surowym oświetleniem.
No i jaram się kablami - puścimy je na wierzchu, będą czarne i bardzo graficzne, więc może pokuszę się o ułożenie ich we wzór. 
 Myślę o SŁOWIE , jakieś propozycje? Niecenzuralne też, bardzo lubię;)

Brak komentarzy: