czwartek, 4 sierpnia 2011

23 schody do....

...może nie do nieba, ale prawie.

 
 
 
 
 
 
 
 
Stare drzwi zamiast podestu. Kusi mnie by zamknąć je w szklanej szkatule i pozostawić w tym miejscu
Klatka schodowa to jeden z niewielu autentycznych elementów które zachowały się w naszym domu. Jest w tragicznym stanie więc początkowo mimo wielkiego sentymentu nie braliśmy pod uwagę jej renowacji. Podesty są zrobione ze słomy i zaprawy, drewno w wielu miejscach do wymiany, stopnie się bujają, w dolnym trakcie nie ma balustrady i tralek, poręcz huśta się jak mleczaki pięciolatka. Wizja restaurowania takiej ruiny przerastała naszą wyobraźnię
Po badaniach terenowych okazało się że naprawa schodów przy zachowaniu ekonomicznych środków ostrożności  może wynieść mniej niż nowa konstrukcja, co wywołuje w mnie na zmianę spazmy radości i gęsią skórkę. Ale jednak więcej spazmów;) 
Pomysłów na renowację jak zwykle mam kilka, oczywiście chciałabym zostawić wszystko co jeszcze jest do uratowania. Obecnie ;) planuję przemalować całą klatkę- ściany, poręcze, tralki na złamaną matową biel, do wysokości 140cm zrobić lamperię bielą błyszczącą. Podłoga i stopnie byłyby grafitowe- tworzyłyby rodzaj dywanu/ bieżnika. Do tego czerwone drzwi do mieszkania i moja ulubiona tapeta Cole&Son na  jednej ze ścian. 


Trochę martwił mnie brak balustrady w dolnym biegu- o ile całość schodów zachowała się w dość niezłym stanie, to z tym elementem ewidentnie coś było nie tak...Dość długo się nad tym faktem zastanawiałam, aż Tata przyznał się że w dziwnym i niezrozumiałym geście zniszczenia tuż po wprowadzeniu (czyli jakieś 20 lat temu) odrąbał poręcz i ją spalił.Hm.....


Brak komentarzy: