sobota, 18 lutego 2012

95. Garderoba potrzebna od zaraz

To będzie chyba pierwszy w historii przypadek mieszkania absolutnie pozbawionego kuchni. Po ostatnich bolesnych doświadczeniach garderobianych postanowiłam- lodówka musi mi wystarczyć, resztę powierzchni przeznaczam na ciuchy. Nie wiem, naprawdę nie rozumiem czemu zaprojektowałam sobie kuchnię zamiast garderoby. Z tej pierwszej i tak wiadomo ze nie będę korzystać, a przy moim bałaganiarstwie, pomimo czterometrowej szafy  ubrania po jednym dniu od porządków wyglądają tak:


I kompletnie nie potrafię nad tym zapanować:(((. Mimo że od roku nie byłam na zakupach, one się w tajemniczy sposób mnożą, plączą, powiększają objętość przez pączkowanie...Potrzebuję pomieszczenia, do którego będę z kopa wrzucać zdjęte ubrania a później wpadać i na chybił trafił wyciągać kolejne. Jedyny plus- taka góra ciuchów może posłużyć za gościnne łóżko. Zdaniem Modela jest ciepła, przytulna i wygodna, tylko trzeba metki odrywać bo drapią.
W kategorii gotowanie - ubieranie wygrywa ubieranie. A zaoszczędzoną na sprzętach kuchennych ( które zachowałyby dziewiczy stan do późnej starości- czyli zupełnie odwrotnie niż ja;D) kasę wydam na zaległości tekstylne, o!

Brak komentarzy: