poniedziałek, 5 marca 2012

100 :)))

Sto lat, sto lat, 
układa płytki nam!

Z okazji setnego wydania Dziennika Budowy chciałabym życzyć sobie, by następny miesiąc był ostatnim  poświęconym na prace typowo rozpierduchowe. Życzyłabym sobie również, by najbliższe Święta Jajeczne były ostatnimi spędzonymi w starym mieszkaniu, a każde kolejne rozgrywały się na nowej podłodze. Korzystając z okazji pogratuluję też sobie uporu dzięki któremu mimo 5 etatów, ciągłego braku kasy, kilku gryp oraz wielu innych przeciwieństw losu udało mi się ułożyć ponad pół podłogi i wyszło to zadziwiając dobrze!


Szanowna Komisja w postaci moich budowlanych Guru w weekend orzekła że podłoga jest położona git malina i żaden fachowiec ( oprócz nich, rzecz jasna ) nie zrobiłby tego lepiej.  Spuchłam z dumy o co najmniej +100cm w obwodach, bo lepszych od A+M nie znam w całym wszechświecie.
Oczywiście zdarzyło mi się parę totalnych szmat, a największa na samym środku podłogi i do dziś zastanawiam się czy tamtego dnia gdy kładłam tą właśnie płytkę byłam poczytalna i sprawna umysłowo, ale werdykt zapadł, podsumowany jednym niezbyt cenzuralnym określeniem. W tłumaczeniu: jest nad wyraz poprawnie.
O matkoboskoczęstochoskoprzenajświętsza, ulżyło mi. Teraz odpuszczam zlecenia, nie rozdrabniam się na byle pierdoły żeby uciułać na kredyt, lecę z drugą połową. Z zapałem i nadzieją na przyszłość, bo chyba za jedną zaległą ratę mnie nie zamkną?
Na razie lekko uchylam rąbka tajemnicy:


Całą spódnicę zadrę jutro;)

PS. Mam deadline do końca kwietnia. Choćby się waliło, paliło i dyndało muszę przeprowadzić się przed majówką, nawet na goły beton i bez oświetlenia. Już wiem, po co te wszystkie latarnie kupowałam;)

Brak komentarzy: