wtorek, 2 sierpnia 2011

Fetysz. Subway tiles

W pierwotnym założeniu łazienka miała być:
1) Z  białych, matowych , dużych ( czyt.- łatwych do ułożenia, bo układać będę własnoręcznie) płyt
2) Do tego trochę olejowanego drewna, sufit w  amarantowym różu, neonowe dodatki. 
3) Efekt- nowoczesny, maksymalnie prosty. Główne założenie- płytki nie mogą kosztować więcej niż 100zl/ m.kw.

Gdy po miesiącach researchu wybrałam glazurę spełniającą wszystkie z powyższych wymagań, stwierdziłam że raz się żyje i skoro od dawna marzy mi się wykorzystanie tzw. metro tiles ( a żaden z Szanownych Klientów nie palił się do tego pomysłu) - to ryzyk fizyk, zrobię je u siebie. Urzekły mnie zakurzonym wdziękiem buduarów i salonów kąpielowych rodem ze starego kina, bądź też stacji PKP  albo ściany w mięsnym- bo i tak czasem się kojarzą....


Tym samym natychmiast zostały obalone wszystkie założenia, ponieważ płytki w tym stylu dają zupełnie odwrotny efekt ( ewidentne retro), są  koszmarnie drogie a ułożyć je......uuuuu. Już szykuję wiązanki, bukiety wręcz  soczystych przekleństw. Wreszcie będę mieć niepowtarzalną okazję by wykorzystać wszystkie umiejętności zdobyte/ zasłyszane gdy płochym dziewczęciem  byłam i malowałam freski na budowie prowadzonej przez górali.

Ale ale, wracając do tematu- metro tiles, zwane też czasami subway tiles to nic innego jak ceramiczne okładziny używane na stacjach podziemnej kolejki na całym świecie (wszędzie, tylko nie u nas rzecz jasna).
To typowy przykład nobilitacji rzeczy zupełnie pospolitej. Kiedyś płytki o tym formacie były najtańszym produktem na rynku, dziś rzadko kiedy można znaleźć je za kwotę nie przyprawiającą o ból głowy.

 
 
 


 Klasykiem nad klasykami jest płytka całkowicie płaska, cieniutka, z powierzchnią naturalnie zniekształconą przez proces odlewu i wypalania.
Druga w kolei jest płytka o fazowanych ( ściętych) krawędziach , przypominająca nieco piecowe kafle.

połączenie metro i subway tiles oraz nowoczesnej mozaiki

Najbardziej współczesnym potraktowaniem tematu są płytki  Pun firmy ASCOT-  mają przeskalowane rozmiary, zaokrąglone krawędzie,  można także dokupić zabawne dekory z łazienkowymi wskazówkami odnośnie higieny;). Cenowo nie wyglądają najgorzej, najlepiej też nie- ok. 200zl/ m.

 
 
 


Wybrałam ulubioną metodę wyboru TEJ płytki, czyli macanie. Na początku ze względu na napisy  napaliłam się właśnie na Pun, ale każdym macaniem mój entuzjazm jakby słabł. Macałam i macałam aż trafiłam na Cevica Ceramica- czy też, jak zwykle, one trafiły na mnie, gdy macałam coś zupełnie innego, mianowicie baterie prysznicowe. 

  

 Są.  Nie duże, nie nowoczesne  ale białe i za stówkę z groszami- bo taką cenę udało mi się wynegocjować ze 180zl/m .
Nie kusi mnie słodkie retro, więc połączę je z grafitowymi ścianami i garażowym oświetleniem. Mówiąc krótko- klimat jak z dworcowego kibla. 
Like it:)

PS. W Castoramie ostatnio rzucili swieży towar- bardzo fajne płytki o nieco większym formacie, ale w genialnych kolorach. Takie wybarwienie ,,cegiełek" do tej pory oferowały tylko ekskluzywne firmy typu Villeroy& Boch, a ich ceny zaczynały sie od 300zl.
Teraz można kupić takie cuda za niecałe 60 zl/ m.kw

2 komentarze:

Jacek pisze...

Kolezanka miala podobny pomysl, podziele sie z nia twoim researchem bedzie zachwycona, mk

Magdalena Sobula pisze...

Ja od dwoch lat nieprzerwanie uwielbiam te płytki i jeszcze żadnemu przedmiotowi nie byłam tak wierna tak dlugo (no moze poza Artemide Tolomeo). Cegiełkom poświęciłam wielki post na moim blogu do ktorego serdecznie zapraszam http://wnetrzarka.blogspot.com/2011/03/pytki-cegieki.html