Żelazna zasada architektury mieszkalnej = dom dobrze wkomponowany w otoczenie.
Sztuka trudna sama w sobie (wystarczy rozejrzeć się po polskich bezdrożach). Gdy dodamy do tego wyjątkowo trudną przestrzeń - wąską, wysoką plombę między starymi budynkami- oraz lokalizację ( dzielnica czerwonych latarni w Antwerpii) to robi się niezły burdel...
Zamiast udawać świętych, właściciele - Silvia Mertens oraz Pieter Peerlings, belgijscy architekci działający pod marką sculp (it) postanowili nawiązać do ,,wystawnego" stylu życia okolicy.
Zamieszkali w ułożonych jeden na drugim, przeszklonych od frontu kontenerach ewidentne odwołujących się do witryn w których eksponują swoje wdzięki panie ( i nie tylko) bardzo lekkich obyczajów. By nie zginąć nocą wśród tysięcy neonów, każde z pudełek- pięter podświetlane jest innym kolorem. Eros w puszce!
A samo wnętrze?
Udaje inne, niż jest- sprytnie naśladuje rozpasane wystawy, ale w środku bardziej przypomina klasztorne cele. Surowe, czyste, białe. Spragniony wrażeń spacerowicz mocno się rozczaruje, gdy zajrzy do środka.
Albo i nie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz